Skocz do zawartości
Dark

Karuzela

Rekomendowane odpowiedzi

Podróżowałem do tego miasteczka pod Krakowem, gdzie czas zapomniał przyspieszyć, może nawet płynąć wstecz. Dni leniwe, jak syrop ściekający po szkle, godziny rozciągnięte, blade. Jak dociera do miasteczka, to jest już trochę zużyty, wyblakły, jakby przeciągnięty przez sito lat. Wszystko pokryte kurzem – dachy, ulice, twarze ludzi – nawet najnowsze plotki osiadają jak pył, matowe, bez blasku.

Droga wiła się leniwie przez pola, żółte od jesiennych liści, a powietrze ciężkie od zapachu wilgotnej ziemi. Przyjechałem do Hani i Maćka, starych znajomych, których dom stał przy ulicy pachnącej mokrym brukiem i sąsiedzkim praniem. Dom ciasny, ale ciepły, jak uścisk dawno niewidzianego przyjaciela. W środku unosił się zapach bigosu, pyrkającego na wolnym ogniu, gęsty, ziemisty, przypominający o prostych rytuałach życia.

Hania siedziała przy stole, średniego wzrostu, z miękkimi, zaokrąglonymi kształtami, które mówiły o życiu poza idealnymi magazynami – lekkie fałdki na brzuchu falujące pod materiałem domowej sukienki, pełne biodra i piersi, jak dojrzałe owoce na gałęzi, kuszące dotykiem, wilgotne od potu codzienności. Jej oczy, zmęczone, ale ciepłe, zerknęły na elektroniczną niańkę, szumiącą jak odległy strumień. Dzieci – Antek, Zosia i mały Franek – spały gdzieś w głębi domu, ich zabawki rozsypane po podłodze jak wspomnienia beztroski. Maciek, mężczyzna o przeciętnej budowie, z lekkim brzuszkiem, który mówił o latach za biurkiem inżyniera budownictwa, oderwał wzrok od papierów. Siedział w fotelu, solidny, jak konstrukcja mostu, który projektował, jego dłonie szorstkie, gotowe do chwytu.

Rozsiadłem się z butelką Kadarki z dyskontu, czerwonej, cierpkiej, jak stare żale. Czułem kurz drogi na skórze, a w powietrzu wisiała ta leniwa cisza miasteczka.

– Jacek, znowu będziesz snuł bajki o swoich podróżach? – zapytała Hania, z lekkim przekąsem, jakby chciała mnie przyłapać na kłamstwie. Jej głos miękki, jak poduszka, drżący lekko pod powierzchnią.

Uśmiechnąłem się, czując, jak wino rozgrzewa gardło.

– Nie tym razem, Haniu. Chcę wiedzieć, jak wam się żyje. Trójka dzieci, małżeństwo jak z z podręcznika o życiu w rodzinie – co słychać w tej codzienności?

Hania parsknęła, kręcąc głową, jej włosy falujące lekko, odsłaniając szyję bladą, gładką.

– Codzienność? Ostatnio naszym wyczynem było to, że Maciek wrócił z pracy przed ósmą, a ja zdążyłam ugotować obiad bez płaczu Franka. Sielanka to nie jest, Jacek. To jak chodzenie po linie, z dziećmi na plecach, ciało napięte, pot spływający po plecach.

Maciek westchnął, odkładając papiery. Jego dłonie, szorstkie od kreślarza, potarły brzuch, palce wsuwające się pod koszulę.

– Małżeństwo to harówa, Jacek. Jak na budowie – nosisz cegły, układasz plany, a wieczorem bolą plecy. Zamiast cegieł, pieluchy i rachunki. Praca pochłania dni, a noce... noce to sen przerywany, ciała splątane w pościeli, ale bez ognia.

Cmoknąłem, patrząc na nich oboje. Hania z tymi krągłościami, które budziły we mnie stare skojarzenia – miękkie, zapraszające, jak poduszki w starym pensjonacie, piersi wznoszące się z oddechem, sutki twardniejące pod cienkim materiałem. Maciek solidny, ale zmęczony, jak most pod ciężarem lat, jego spodnie napięte na udach.

– Harówa? To brzmi jak wyrok. Nie korci was, żeby rozruszać tę rutynę? Dodać coś, co sprawi, że dni nie będą takie... zakurzone?

– Jak? – rzuciła Hania, unosząc brew, jej oczy błyszczące ciekawością, jak krople deszczu na liściu, usta wilgotne od wina.

Nachyliłem się bliżej, czując zapach jej perfum, mieszający się z bigosem, słodki, podniecający.

– Słyszeliście o swingersach? O parach, które dzielą się sobą, jak dzielą się winem przy stole – ciała nagie, wilgotne, ręce wędrujące po skórze, penisy twardniejące w obcych dłoniach, cipki mokre od nieznanych języków.

Maciek spojrzał na mnie, jakby zaproponowałem budowę mostu z piasku.

– Swingersach? Jacek, tu mamy Biedronkę, remizę i msze o siódmej. A ty z czymś takim wyskakujesz. To nie nasz klimat.

– Właśnie dlatego – odparłem, unosząc kieliszek, czerwony płyn falujący jak krew w żyłach. – Życie to nie tylko kapusta i pieluchy. Czasem trzeba wrzucić do kotła trochę chili, ostrego, palącego, jak pchnięcia w ciemnym pokoju, ciała śliskie od potu, jęki mieszające się z oddechami.

Hania zachichotała, ale w jej śmiechu drżało coś nerwowego, jak liść na wietrze, jej uda zaciskające się pod stołem.

– Chili? To o gotowaniu mówimy, czy o czymś, co nas spali od środka? Co z dziećmi? Antkiem, Zosią, Frankiem? To nie żarty, Jacek.

Rozparłem się wygodniej, patrząc na plamę na obrusie, bladą jak wspomnienie.

– To jak karuzela dla dorosłych. Spotykacie inne pary, gawędzicie, flirtujecie. Jak iskrzy, idziecie dalej – ciała splatają się, oddechy mieszają, skóra pali; penisy wślizgują się głęboko, cipki pulsują wokół nich, sperma spływająca po udach, orgazmy wybuchające jak fajerwerki. Jak nie, wracacie do domu, do bigosu. Nic nie tracisz, tylko zyskujesz smak.

Hania zamilkła, wpatrując się w dłonie, jej palce splatające się nerwowo, paznokcie wbijające się w skórę.

– A co, jeśli to rozwali wszystko? Mamy dom, dzieci. To nie przygoda na jedną noc.

Spoważniałem, choć w oczach czaiła się psota.

– Nie rozwali, jeśli wiecie, czego chcecie. Dzieci śpią, niańka szumi jak rzeka. Świat się nie zawali od jednego kroku. Tu, w okolicy, ludzie mają swoje tajemnice. Gadają o księdzu Stefanie z Wadowic, że lubi spowiedzi mężatek za bardzo, blisko, jego ręce pod sutanną, szepty wilgotne. Ale to plotki, zakurzone. Dla was mam coś realnego – zaproszenie na sobotę, gdzie ciała nagie wirują, penisy sztywne, cipki otwarte, jęki wypełniające powietrze.

Hania spojrzała na Maćka, w jej oczach błysnęło coś dawnego – ciekawość, bunt, jak iskra w popiele, jej sutki twardniejące widocznie.

– Myślisz, że to dla nas? Że nie jesteśmy za starzy na takie... karuzele?

– Jeśli życie smakuje jak wczorajszy chleb, suchy i mdły, to tak – odparłem, jakbym sprzedawał bilet na nieznaną podróż. – Wskoczycie? To jak otwarcie okna w dusznym pokoju, powietrze świeże, ciała drżące.

Maciek westchnął głęboko, przeczesując włosy, jego brzuch falujący lekko, oczy na Hani, na jej piersiach.

– To jak skok w przerębel. Zimny, szokujący. Albo się rozgrzejemy, ciała rozpalone, serca bijące szybciej, penisy w cipkach obcych, sperma mieszająca się, albo zamarzniemy na amen. Co z dziećmi? Z pracą? Z tym miasteczkiem, gdzie plotki osiadają jak kurz?

Hania wzruszyła ramionami, ale jej uśmiech drżał, dziki, jak zwierzę budzące się ze snu. Wahanie wisiało w powietrzu, gęste jak dym z komina. Spojrzała na Maćka, potem na mnie, jej piersi unoszące się z oddechem, fałdki na brzuchu drżące lekko pod sukienką.

– A jeśli to błąd? Jeśli wrócimy inni, z rysami na duszach, ciała naznaczone obcymi dotykami?

– Może rysy to właśnie życie – szepnąłem. – Bez nich wszystko jest gładkie, nudne.

Maciek milczał, oczy zmrużone, jakby kalkulował wytrzymałość mostu. Hania gryzła wargę, wilgotną, czerwoną, jej uda rozchylające się lekko. Cisza ciągnęła się, jak droga przez pola. W końcu Hania skinęła głową, wahanie wciąż w głosie. – Dobra, idziemy. Niech się dzieje. Ale jeśli to zimny przerębel...

Uśmiechnąłem się, czując dreszcz przygody. Miasteczko spało za oknem, zakurzone, ale w nas coś budziło się, ostre jak chili. Czas tu zapomniał przyspieszyć, może nawet płynąć, a kurz osiadał na wszystkim, nawet na naszych pragnieniach, matowych, czekających na wstrząs.

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Było późno, a dom pogrążał się w ciszy, przerywanej tylko skrzypieniem starych podłóg, układających się do snu jak zmęczone kości. Franek spał od godzin, jego oddech szumiał cicho przez elektroniczną niańkę na stoliku, jak odległy strumień w nocy. Leżałam w łóżku, głowa na poduszce, palce przesuwały się po ekranie telefonu, niebieska poświata malowała mi twarz bladą, zimną. Maciek już pod kołdrą, patrzył na mnie z mieszanką czułości i czegoś innego – ciekawości, może niepokoju, jak cień na ścianie.

Poruszył się. Materac ugiął pod jego ciężarem, lekkim brzuszkiem falującym lekko.

– Nadal myślisz o tym, co powiedział Jacek? – zapytał cicho, niby obojętnie, ale w głosie czaiło się zainteresowanie, ostre jak igła.

Zerknęłam na niego. Uśmiech musnął mi usta, lekki, jak dotyk pióra.

– Może. Nie co dzień zapraszają cię na imprezę swingersów w miasteczku, gdzie największym skandalem jest, czy żona burmistrza przefarbowała włosy na rudo.

Maciek zachichotał, ale jego myśli krążyły dalej. Słowa Jacka obudziły we mnie coś dziwnego – mieszankę zazdrości i fascynacji, jak zakurzony smak wina. Nie byłam pewna, czy mi się to podoba, ale nie mogłam przestać myśleć.

– Wiesz – rzuciłam, udając luz – zastanawiam się, jak by to było… gdybyś ty i jakaś inna…

Maciek uniósł brew, odkładając gazetę na bok.

– Gdybym ja i inna co?

Zawahałam się. Przysunęłam bliżej, głos zniżyłam do szeptu, ciepłego, wilgotnego.

– Gdyby ona… no wiesz… cię przeleciała. Cipka obca, mokra, ściskająca twojego kutasa.

Oczy Maćka rozszerzyły się, ale nie odwrócił wzroku. Przechylił głowę, przyglądając mi się, jakbym była nowym kształtem w znanym krajobrazie.

– Mówisz poważnie?

Wzruszyłam ramionami, próbując zachować spokój, choć serce biło szybciej, jak bęben w ciszy.

– To tylko myśl. Jacek zawsze był takim czarusiem. A ty… jesteś sobą, solidny, z tym brzuszkiem, co lubię ściskać.

Roześmiał się cicho, ale w oczach iskierka – psotna, jak błysk w kurzu.

– Czyli wyobrażasz sobie mnie z inną? To… interesujące.

Poczułam gorąco na karku, ale brnęłam. Palce drżały lekko.

– No, tak sobie myślę. Ona pewnie znałaby sztuczki, światowe, jak Jacek. Wsunęłaby rękę w twoje spodnie, ścisnęła kutasa, aż stwardnieje, pulsujący.

Maciek przełknął ślinę, puls przyspieszył, widać po szyi.

– I chcesz wiedzieć, co by zrobiła?

Przysunęłam się, dłoń na jego torsie, ciepła skóra pod palcami.

– Może.

Uśmiechnął się zadziornie, palce kreśliły kółka na mojej skórze, lekkie, drażniące.

– Dobra, pobawmy się. Jak myślisz, jak inna by mnie… obsłużyła? Cipka ciasna, mokra, śliska od soków.

Wzięłam oddech, starając się zachować spokój, choć wilgoć zbierała się między udami.

– Pewnie gładka i pewna siebie. Szepcze sprośności do ucha, drugą ręką rozpina spodnie, chwyta kutasa, masuje, aż kapie z wacka.

Maciek zachichotał.

– Serio? A co by powiedziała?

Zastanowiłam się, obniżyłam głos, naśladując szept obcej.

– „Maciek, jesteś taki twardy. Pozwól, że wezmę cię w usta, ssąc głęboko, aż sperma wybuchnie.”

Parsknął śmiechem, radosnym, niepowstrzymanym.

– To okropne! Brzmisz jak tani romans z poczty .

Uśmiechnęłam się, zachęcona. Ciało drżało lekko.

– Czekaj, to nie wszystko. Potem popisowy numer – podnosi cię, sadza na blacie, liże cipkę, język wślizgujący się głęboko, ssąc łechtaczkę.

Oczy Maćka rozbłysły rozbawieniem.

– Na blat w kuchni? Przy lodówce z rysunkami Antka? To nie seksowne, to ryzyko.

Zaśmiałam się, napięcie zelżało, jak para z garnka.

– No dobra, może nie kuchnia. Ale wiesz, szarmancka, jak z 365 dni albo jak Dżoana Krupa.

Pochylił się, usta musnęły moje ucho, ciepły oddech.

– A co, jeśli powiem, że nie chcę innej? Chcę ciebie, tu, teraz, twoją cipkę mokrą, ściskającą.

Zamarłam, zapominając o Jacku. Ale myśl krążyła, dreszczyk dziwny.

– W sumie – mruknęłam – to podniecające, nie? Wyobrażać sobie to. Inna ssąca twojego kutasa, sperma na jej twarzy.

Maciek odsunął się lekko, przyglądając.

– Naprawdę?

Skinęłam głową, nieśmiało, wilgoć między nogami rosła.

– No. Nie żebym chciała naprawdę, ale… pomysł fajny. 

Uśmiechnął się powoli, świadomie.

– Okej. To niech będzie fajnie.

Przerzuciłam nogę przez jego biodra, siadając okrakiem. Ruch nagły, łóżko skrzypnęło głośno. Zamarliśmy, zerkając na niańkę. Cisza. Franek spał.

Uśmiechnęłam się z góry, piersi falujące pod koszulą.

– Droga wolna.

Ręce Maćka na mojej talii, przyciągnęły bliżej, palce wsunęły pod materiał.

– Więc, gdybym był z inną, co bym zrobił?

Przechyliłam głowę, udając namysł.

– Hm, inna pewnie powiedziałaby: „Jesteś taki duży. Pragnęłam cię od jarmarku, jak jadłeś obwarzanek.”

Parsknął.

– Obwarzanek? Serio?

– Lokalny specjał – droczyłam się – Romantyczny a jednocześnie twardy jak skałą.

– Dobra. – Przesunął dłonie po bokach, drażniąc. Palce dotknęły fałdek na brzuchu, miękkich, falujących.

Pocałował mnie głęboko, język wślizgujący się, smak wina. Odpowiedziałam, palce w jego włosach, ciągnąc lekko.

Odsunęliśmy się, brak tchu.

– Nieźle. Ale myślę, że inna byłaby odważniejsza. Wsunęłaby kutasa głęboko, cipka pulsująca.

Uniósł brew.

– Odważna jak?

Pochyliłam się, szepcząc do ucha.

– Przewraca cię na plecy, bierze kontrolę. Pokazuje, kto rządzi, siada, nabija się mocno na kutasa, wypełniającego cipkę.

Fala gorąca. Jednym ruchem Maciek przeturlał nas, przygniatając do materaca, brzuch na moim, ciężki.

Pisnęłam, potem śmiech.

– Dokładnie. Choć znając mnie, przewróciłabym lampę.

Zerknęłam na stolik, lampka zachwiała się.

– Słuszna. Może uważaj.

Pokręcił głową, oczy lśniące.

– Nie, bądźmy nieostrożni.

Pocałował mocniej, ręce wędrowały po ciele, znajome, ale nowe. Całując szyję, mruknął:

– A gdyby ciebie brał Jacek. On jest mistrzem gadki. „Jesteś taka mokra, cipko, dla mnie?”

Zachichotałam, wyginając się, sutki twarde, ocierające o koszulę.

– Banalne. Ale seksowne.

Uśmiechnął się przy skórze.

– Podoba ci się?

Przygryzłam wargę, kiwając.

– Może.

Głos niski, szorstki.

– Powiedz, czego chcesz. Jak to chcesz, dosłownie.

Zadrżałam, dłonie na ramionach.

– Chcę, żebyś mnie wziął mocno, szybko. Kutasa głęboko, pchnięcia gwałtowne, cipka rozciągnięta, soki spływające po udach.

Ustawił się między nogami, ruchy pośpieszne. Wśliznął się, twardy, wypełniający. Jęknęliśmy, uczucie przytłaczające, cipka ściskająca kutasa, mokra, gorąca.

Łóżko pisnęło głośno. Zamarliśmy, oczy szeroko, potem śmiech.

– Cicho! – szepnęłam, dusząc chichot. – Obudzisz Franka!

Próbował opanować, bez skutku.

– To łóżko jak alarm.

Uśmiechnęłam się.

– Na podłogę?

Pokręcił głową, śmiejąc.

– Nie nastolatki. Podłoga zimna.

– Słusznie. – Oplotłam nogami biodra, przyciągając głębiej, cipka pulsująca wokół kutasa.

Skinął, skupiony. Ale skrzypienie przy każdym pchnięciu, głośniejsze, jak spisek. Absurd podsycał, śmiech z jękami.

Nie wytrzymałam.

– Pieprzyć to – burknęłam, pchnęłam biodrami, mocniej, cipka śliska, kutasa wciągająca.

Oczy rozszerzone, ale nie zatrzymał. Dopasował tempo, paznokcie w plecach, rysy zostawiające. Śmiech mieszał się z podnieceniem.

Zbliżając się, pochylił się, usta przy uchu.

– Jacek nie miałby problemu. Wymyślne cichą pozycję.

Zaśmiałam się, zdyszana.

– Tak, na stojąco, jak w filmach, kutasa w cipce, sperma kapiąca.

Uśmiechnął się.

– Taa, poślizgnąłby się, wywrócił.

Obraz komiczny. Śmialiśmy się, ciała trzęsły, blisko finału.

Ale wróciliśmy. Ruchy zdecydowane, cipka zaciskająca, kutasa masująca, soki mieszające się z preejakulatem. Śmiech w westchnienia, oczy w oczy.

– Nie przestawaj – szepnęłam. – Proszę.

Nie przestał. Popchnął poza krawędź, orgazm wybuchł, cipka konwulsyjnie ściskająca kutasa, sperma gorąca, wypełniająca, spływająca po udach. Mieszanka rozkoszy, ulgi, skrzypnięcie ostatnie.

Opadliśmy, zdyszani, oddechy nierówne. Cisza ciężka.

Z niańki wydobył się głos. To Franek zakwilił przez sen.

Westchnęłam, zadowolona.

– Idealne wyczucie czasu.

Maciek zaśmiał się, przewracając na bok.

– Przynajmniej go nie obudziliśmy.

Odwróciłam się, wyraz złagodniał.

– To było… inne.

Skinął, odgarniając włosy.

– Dobre inne?

– Zdecydowanie. – Zamilkłam, uśmieszek. – Ale następnym razem pomińmy Jacka.

Roześmiał się, przyciągając.

– Zgoda. Lepiej go zostawmy.

Leżeliśmy, bliskość jak koc. Miasteczko spało, nieświadome rewolucji w sypialni. Monotonia pękła, na noc, humor, pożądanie, absurd. Obietnica soboty unosiła się, kuszący znak, w kurzu miasteczka, gdzie czas zapomniał przyspieszyć, może nawet płynąć.

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2025

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...