Skocz do zawartości
voyeur

Raport kwartalny o aktach niejawnych

Rekomendowane odpowiedzi

Raport kwartalny o aktach niejawnych
czyli: jak to liczby przestały się liczyć
-----

 

Była dokładnie 18:04, spotkanie rozpoczęło się zwyczajnie. Elegancka, piątkowa nuda, skondensowana w rzędach liczb, wykresów i cieni pod oczami. Tło blur, kamera włączona, głos opanowany. Call na Teamsach, sprawozdanie kwartalne.

 

Przede mną kilku miniaturowych członków zarządu. Każdy wgapia się we mnie badawczo ze swojego prostokąta. Każdy w garniturze, z miną, jakby właśnie decydował o losach świata. Do tego szereg innych małych ludzików: CFO, dyrektorzy regionów, wszyscy wpatrzeni w prezentowane na ekranie slajdy. Twarze ułożone w równe rzędy jak monety w kasetce. Koło mnie na biurku leży stos dokumentów, po prawej migocze w świetle monitora filiżanka z niedopitą małą czarną. W głośnikach typowa, korporacyjna symfonia: szelest przewracanych stron, ktoś przesuwa filiżankę, cichy, urwany kaszel CFO. Znowu nie wcisnął MUTE. 

 

Przykuty do ekranu, do absurdalnej powagi garniturowego świata, patrzę w kamerę laptopa. Jakoś to przetrwam. W rogu małe okienko z moją własną twarzą: nieruchoma, opanowana. Koszula zapięta pod szyję z całą tą fasadą korpo-profesjonalizmu. Niby w pełni skupiony na tym, co mówi prezes. A on jak zawsze gada. CFO jak zawsze kiwa głową. Ktoś tam poprawia okulary, ktoś inny udaje, że liczy coś w głowie.

 

A świat tam, poza ekranem jest taki piękny! Rozgrzane palce leniwego wieczornego słońca miękko rozlewają się po parkiecie, wpełzają pod stół i zmuszają mnie do przymrużania oczu.

 

Ekran laptopa świeci tym korporacyjnym, nieprzyjemnym światłem, które sprawia, że twarze wyglądają blado i bez emocji. Świat chłodny, uporządkowany, bezpieczny - matowe prostokąty okienek z twarzami, rzędy cyfr i wykresów, mój głos ćwiczony do neutralnego tonu. W głośnikach szelest papierów, krótkie kaszlnięcia, stłumione "tak" i "rozumiem" z sal konferencyjnych rozsianych po Europie. Miałem przedstawić wyniki, przejść przez liczby, odpowiedzieć na pytania. Palce trzymam na myszce, przygotowane do zmiany slajdu w odpowiednim momencie. W głowie mam gotowe, wyćwiczone zdania: "Wzrost o 3,8% rok do roku... fundamenty strategii pozostają mocne... dynamika sprzedaży ustabilizowana... prognoza optymistyczna, choć ostrożna". Procenty, przyrosty, progres. EBITDA to, CAPEX tamto. Wszystko przygotowane. Właściwe słowa ustawione w szeregu jak konie przed wyścigiem. Wystarczy je tylko wypuścić.

 

Na ekranie wielki slajd "Przychody Q2" - oś X z miesiącami, oś Y z milionami EUR. Linia trendu zaczyna od lekkiego dołka w styczniu, na szczęście już w marcu wznosi się bieszczadzko, by w maju osiągnąć alpejską wręcz szlachetną godność. Excel z prognozami na udostępnionym ekranie, i to jedno charakterystyczne chrząknięcie dyrektora finansowego, który właśnie prosi mnie o omówienie EBITDA za drugi kwartał.

 

Rzeczowo, spokojnie zaczynam wprawnie lawirować pomiędzy słupkami danych, pewny siebie jak kapitan żeglugi wielkiej po raz setny wchodzący do znanej sobie przystani.

 

Ale wtedy, zupełnie bez ostrzeżenia, drzwi po mojej prawej uchylają się bezgłośnie.

 

Agnieszka.

 

Wchodzi w krótkim, kremowym szlafroku z jedwabiu, na nogach błyszczące szpilki. Włosy rozpuszczone, jeszcze wilgotne, kropla wody spływa jej po szyi. Paznokcie pomalowane głębokim czerwonym lakierem migają mi przed oczami, jak lampki ostrzegawcze w dziale kontrolingu bez zatwierdzonego budżetu.

 

"Stuk... stuk..." - idzie powoli, metronom mojej uwagi. W głośniku ktoś mówi o prognozie na Q3, a ja słyszę tylko jej kroki i czuję znajomy zapach Armani, słodki i ciepły. Kątem oka rejestruję każdy ruch bioder, rozchylający się szlafrok. Nie patrzy na mnie, odsuwa krzesło i siada przy toaletce tyłem do mnie - ale tak, że w dużym lustrze odbija się całe jej ciało. To nie jest przypadkowe ustawienie. Doskonale wie, że mam idealny widok: twarz, oczy, kark, przez talię, aż po nogi, których jak sądzę nie zasłania żaden materiał poza szlafrokiem. 

 

Rozsuwa nogi. Nieznacznie, ale wystarczająco, by szlafrok rozchylił się na udach, odsłaniając sporo gładkiej skóry. 

 

- Oo.. Masz calla. Nie przeszkadzam? - pyta półgłosem, niby niewinnie, ale charakterystycznym przeciągnięciem sylab.

 

Myślę sobie: "Ta... jasne, spod prysznica. W szpilkach". Doskonale wie, że mam teraz call z zarządem. Wie, że jestem przykuty do krzesła i w pewien sposób.. bezbronny.

 

Prezes mówi o marży, CFO o stabilności, a moje skupienie już runęło.

- Czy możemy przejść do danych za lipiec? - CFO zwraca się wprost do mnie.

 

Wracam z dalekiej podróży myślami do monitora, udając skupienie na wykresie przychodów. Na szczęście każdy z wykresów świetnie znałem, sam je przecież przygotowałem.

 

Agnieszka sięga po coś na blacie toaletki, w odbiciu widzę ruch jej ręki, ale nie spuszczam wzroku z ekranu. CFO mówi coś o "utrzymaniu stabilności", ale u mnie stabilne nie jest już nic. W powietrzu czuć zmianę. Jeszcze nic się nie wydarzyło, ale już wiem, że to jest początek jej gry. 

 

W słuchawkach głos prezesa nabiera energii - mówi coś o "przygotowaniach do ambitnych planów rozwoju". Na ekranie pojawia się slajd ze statkiem Kolumba oraz tytułem "Ekspansja na nowe rynki". Serio, Kolumba?

 

Agnieszka, wciąż siedząc tyłem, pochyla się lekko nad toaletką. W lustrze widzę, jak jej rozpuszczone włosy opadają kaskadą na jedno ramię, zasłaniając fragment twarzy. Po szyi spływa kropla wody. Powoli, wytyczając nowe szlaki przez obojczyk i znikając między połami szlafroka. Prawą dłonią sięga po szczotkę. W jej ruchu nie ma pośpiechu - powoli przeczesuje włosy od czubka głowy aż po same końce. Każde pociągnięcie szczotki powoduje, że materiał szlafroka przesuwa się, rozchylając nieco na udach. Udaje, że nie patrzy. Ale kiedy unosi rękę, by odgarnąć włosy na drugą stronę, kątem oka łapie w lustrze mój wzrok. To spojrzenie jest krótkie, jak szybki błysk latarki w ciemnym pokoju. Wystarcza jednak, by zainicjować między nami coś gęstego, elektrycznego.

 

CFO przejmuje prowadzenie i zaczyna omawiać "stabilne filary operacyjne". Ale przede mną filary Agnieszki w czarnych szpilkach bez przerwy się poruszają, nie dając się skupić. Łydki napięte, uda rozchylone pod cienką jedwabną zasłoną szlafroka. 

 

Odkłada szczotkę. Bierze szminkę, maluje usta powoli, wpatrzona w lusterko. Lekko rozciera róż na policzkach, po czym pochyla się do przodu, żeby poprawić kreskę na oku - piersi miękko opadają, kołyszą się, a każdy ruch ramion powoduje, że jej brodawki muskają o blat toaletki. Sięga teraz po tubkę balsamu do ciała. Wyciska odrobinę na palce i zaczyna wmasowywać go w jedno udo - powoli, kolistymi ruchami. Zaczyna od kolana, przesuwa dłonie ku górze. Skóra błyszczy, a ja wpatruję się w ten połysk jak w targety kwartalne. Dociera do górnej części uda, na moment zwalnia, rozsuwa nogi odrobinę szerzej, by sięgnąć do wewnętrznej strony. Kiedy muska palcami czułe miejsce, wydaje krótkie, ciche "och". Brzmi to jak reakcja na zimny dotyk, ale jej oczy w lustrze zdradzają coś zupełnie innego.

 

Ona wie. Widzi, co się ze mną dzieje. I jest cholernie z siebie zadowolona.

 

Bez słowa wstaje. Sutki rysują się wyraźnie pod cienką tkaniną. Obraca się w moją stronę, palce na pasku szlafroka. Jedno powolne pociągnięcie i materiał ustępuje. Spada na podłogę miękkim, cichym szelestem. Jedwab opada z jej ramion odsłaniając nagą skórę - jasną, gładką, napiętą. Stoi przez moment wyprostowana, pierś uniesiona, płaski brzuch, pośladki jędrne i sprężyste. W tej jednej sekundzie czuję, jak mój głos staje się niebezpiecznie suchy.

 

Stoi przede mną nago.

 

Zachodzące słońce kładzie się na jej skórze ciepłym, złotym pasem, światłocień podkreśla zarys bioder, płaski brzuch z delikatnym dołeczkiem pępka, cień pomiędzy piersiami. Sutki twarde, wyraźne, kontrastują z gładką skórą. Przeciąga się, splecione dłonie unosi wysoko nad głowę. Jej ciało wygina się w łuk, piersi unoszą się, brzuch napina, a biodra wysuwają nieznacznie do przodu. Przez chwilę miga mi jej świeżo wydepilowana cipka z zadbanym, wąskim paseczkiem włosów. Na zmianę z małym jaśniejszym trójkątem na pośladkach, śladem niedawnym po opalaniu na Lazurowym Wybrzeżu.

 

Panicznie spoglądam na ekran - na szczęście jest poza zasięgiem kamerki. Niestety moim również.

 

W lustrze jej spojrzenie znów spotyka się z moim. Tym razem jest w nim coś.. wyzwanie.

 

Agnieszka otwiera szufladę z bielizną. Koronki, satyna, paski. Powoli, z przyjemnością, zakłada półprzezroczyste majtki, potem stanik. Sutki sterczą pod siateczką jak punkty kontrolne na roadmapie. Staje bokiem do lustra, potem przodem. Ręką gładzi brzuch, biodra, palcami poprawia ułożenie materiału na pośladkach.

 

Na ekranie slajd "Analiza segmentów klientów" - kolumny danych, procenty, odcienie niebieskiego w wykresach. CFO właśnie mówi o "maksymalnym wykorzystaniu posiadanych zasobów". A przede mną Agnieszka stosuje tę strategię w zupełnie innym obszarze.

 

- Nie... za grzeczne - mruczy sama do siebie.

 

W szufladowym losowaniu padła kolejna wygrana: małe fioletowe stringi, zestaw paseczków o lekko metalicznym połysku. Zakłada je, patrząc w lustro, poprawiając ten niesforny znikający między pośladkami pasek. - Patrz, chyba schudłam, bo prawie same spadają... No tych nie wezmę, bo jeszcze zgubie..  - rzuciła przez ramię. W kącikach ust unosi się subtelny, figlarny uśmiech. Widzę na wewnętrznych stronach ud cieniutki, wilgotny połysk. Niewiele, ale wystarczająco, by wyobrazić sobie, jak ciepła i mokra jest już teraz.

 

Klikam myszką, przerzucam slajdy na "Analiza marżowości". Patrzę w monitor, gdzie linie odważnie pną się w górę. Staram się udawać mądrego, ale "trend" w moich spodniach jest już na tyle wznoszący, że zaczyna uwierać. Nabrał zdecydowanie wznoszącego, a nawet nabrzmiałego charakteru. 

 

Agnieszka tym razem grzebie w szufladzie jakby wiedziała dokładnie, czego szuka. Czerwone paznokcie przesuwają się po materiałach, aż wreszcie wyciąga coś prawie niewidocznego. Cieliste majtki z cienkiej, elastycznej tkaniny. W świetle lampy są ledwie zauważalne. Odwraca się do lustra, staje w lekkim rozkroku. Podciąga je powoli, a kiedy materiał dotyka jej ud, po prostu znika - jakby zakładała przezroczystą mgiełkę. Jakby była całkiem naga, z wyjątkiem delikatnego połysku w miejscu, gdzie tkanina przylega do jej wilgotnej skóry. Patrzy na siebie, potem w moje oczy w odbiciu. Źrenice ma rozszerzone, wargi lekko rozchylone. Oddycha głębiej, a każde uniesienie klatki piersiowej napina i uwydatnia jej sutki - twarde, wyraźne, gotowe do dotyku.

 

Klikam na slajdach "dalej", żeby ochłodzić rozpędzającą się wyobraźnię. Jak na złość kolejny slajd to "Wzrastające napięcie w stosunkach międzynarodowych". Ech, to nie pomaga.

 

- Patrz... - mówi powoli, przeciągając głos. - Wygląda, jakbym wcale nie miała...

 

Jej dłoń przesuwa się po brzuchu w dół, palce zahaczają o krawędź materiału, lekko go odciągają, po czym puszczają, pozwalając mu wrócić na miejsce z ledwie słyszalnym "kliknięciem". Przechyla głowę w bok, uśmiecha się tym półuśmiechem, który znam aż za dobrze.

 

- I jakbym była całkiem wygolona! W sumie... fajnie tak. - dodaje, lekko unosząc brwi. - Jakby mi podwiało sukienkę... ciekawe, ilu by się nabrało, że nic nie mam... - mówi patrząc mi w oczy w odbiciu.

 

Przysuwa biodra bliżej lustra, lekko wypina tyłek, poprawia ułożenie majtek. W tej pozycji widać błysk wilgoci w miejscu, gdzie tkanina styka się z jej cipką. To już nie balsam.

 

Zmienia jednak zdanie. Chwyta palcami brzeg majtek i zaczyna zsuwać je w dół, powoli, centymetr po centymetrze, aż biel całkowicie zsuwa się z jej skóry i opada na kostki. Schyla się, by je podnieść, a linia jej pleców i napiętych łydek sprawia, że "silny wzrost w kluczowych obszarach" dotyczy również mnie.

 

Agnieszka wyciąga z szuflady czarne, cieniutkie majtki z siateczki. Materiał niemal niewidoczny, widać wszystko: gładką skórę wzgórka, cienki paseczek włosków, kropelki wilgoci. Podnosi je, obraca w palcach, czerwone paznokcie błyszczą jak ostrzeżenie. Paseczki wspinają się po udach, siateczka od razu przykleja do mokrej skóry.

 

- Tak będzie lepiej? - pyta, lekko unosząc brwi. - Fajnie prześwituje?

 

Jej prawa noga ląduje na krześle, dłoń przesuwa się powoli po wewnętrznej stronie uda. Kciukiem muska paseczek włosków tuż nad łechtaczką. Delikatne muśnięcie, ale oddech zdradza więcej. W lustrze nasze spojrzenia spotykają się z całą mocą.

 

Odwraca się tyłem, wypina pośladki, pasek majtek znika między nimi. Sutki sterczą pod siateczką stanika. Napina materiał na biodrach, puszcza z soczystym plaśnięciem. Patrzy na mnie, źrenice powiększone, ciemne od podniecenia.

 

- Ale... czy nie wyglądam zbyt prowokacyjnie? Za bardzo.. dziwkarsko? - odwraca głowę, patrzy na mnie z tym błyskiem w oku. Przecież wie, że nie odpowiem, ale moje rozbiegane spojrzenie jest dla niej nagrodą. - A jak będą próbowali mnie dotykać? - W tańcu. Albo przy stoliku. Tu z przodu... albo po udzie... - jej palce suną po materiale, zatrzymują się na wypukłości wzgórka. - No to powiedz, mogę tak iść?

 

Wciskam MUTE. - Agnieszka, tak Cię nie puszczę.

 

Jej uśmiech wyzywający, oddech szybki. Oddech ma już przyspieszony. Sutki, twardsze niż wcześniej, napinają siateczkę stanika, pod którym piersi unoszą się i opadają.

 

- A jak ktoś by chciał... no wiesz... przelecieć mnie? - mówi, prawie szepcząc, ale każda sylaba jest wyraźna. - Gdzieś na zapleczu... Sama nawet mam na siebie ochotę.

 

Siada na krześle tak, że w lustrze widzę każdy detal. Nogi rozsuwa szeroko. Majtki z czarnej, przezroczystej siateczki napinają się między jej udami, wilgoć pod nimi błyszczy wyraźnie, jakby wołała: "Tu patrz, teraz tu są Twoje targety".

 

- Jak Ty mnie podniecasz, kiedy tak patrzysz... - mówi, przymykając oczy. - I nie możesz nic zrobić. Nie odwracaj wzroku. - mówi twardo. Tonem, który jest rozkazem, nie prośbą. - Patrz, jak...

 

Nie kończy. Zamiast tego lekko odchyla majtki w bok jednym, zdecydowanym ruchem. Wilgotne, ciemniejsze od reszty wargi rozchylają się od razu, a w świetle lampy błyszczy mały, napięty punkt powyżej. Kropelki śluzu ciągną się w cienkie nitki, kiedy jej palce przesuwają się po krawędziach. Muska łechtaczkę lekko, jakby sprawdzała jej czułość. Oczy przymykają się, ale za to usta otwierają z cichym, przeciągłym oddechem.

 

Zacisnąłem szczękę, próbując wyglądać profesjonalnie, ale jej jęki wypełniały pokój. Kurde.. Bez "MUTE" nie dam już rady.

 

- Tak to wygląda, kiedy mam na coś ochotę - dodaje chłodno, prawie zawodowo, jakby instruowała mnie, na co patrzeć. - I mam ochotę. Teraz.

 

Lewą ręką masuje pierś, sutek sprężynuje pod naciskiem. Agnieszka pochyla się lekko do przodu, a prawa dłoń zaczyna ruchy okrężne wokół łechtaczki, czasem zsuwając się w dół, między wargi, by zebrać więcej wilgoci.

 

- A ty, kochanie? - spojrzała na mnie przez ramię, przeciągając sylaby. - Gdybyś mógł, już byś mnie tu zerżnął, prawda?

 

Jej uśmiech robi się bardziej kpiący. - Wiesz... a może dzisiaj ktoś inny się tym zajmie...? Ty przecież będziesz tu siedział. Na swoich callach. Ale przecież lubisz, jak mi jest dobrze... Prawda, kochanie?

 

Czerwone paznokcie błyskają, kiedy zaczyna pocierać łechtaczkę, najpierw wolno, kółeczka, potem mocniej, zdecydowanie. W głośniku CFO mówi coś o "przyspieszeniu tempa realizacji projektów". No, a ona przecież przyspiesza! Zrzuca w pośpiechu stanik. Zrzuca stanik, oddech krótki.

Na Teamsach ktoś pyta: "... a inne pozycje budżetowe?". 

 

- Inne hmm.. pozycje? - Agnieszka wskakuje na łóżko. Ustawia się na czworakach, wypięte pośladki, wilgotne, rozchylone wargi sromowe. Kurwa, wszystko mi się już miesza w głowie. To przez jej błyszczącą cipkę. Wygląda wyjątkowo smakowicie i soczyście ...w bieżącym kwartale.

 

- Oooch... taaak... patrz na mnie... Wyobrażasz sobie, że jesteś tu, za mną? - jęczy, falując biodrami. Palce znowu zaczęły pracować - szybkie, mokre pociągnięcia, które wydawały lepki, rytmiczny dźwięk. 

 

- A wiesz..? W klubie, mają być dzisiaj znajomi Anki.. paru facetów. Taka niespodzianka.. Żeby było z kim tańczyć. - wsuwa palec do ust i chwile ssie. - Fajnie tak potańczyć z dwoma. Jeden z tyłu, drugi z przodu... - mówi to tak, jakby już tam była, na parkiecie. 

 

Pośladki falowały, mięśnie ud były napięte, łydki w pończochach drżały. Odwróciła znów głowę, usta otwarte, oddech ciężki. - To jak, pozwolisz, żeby Twoją żonką zajęli się dzisiaj inni...?

 

Przekręca się na plecy, tempo palców wzrasta, mokry dźwięk wypełnia pokój. - Wyobrażasz sobie, jak wchodzą we mnie, raz za razem?... - wsuwa palec, potem drugi, ciało drży. Co kilka chwil wsuwa dwa palce głębiej, po czym wraca na łechtaczkę. Lewa ręka ściska pierś, kciuk drażni sutek, prawa masuje łechtaczkę szybciej, mocniej.

 

- A ja rozchylam nogi tak... i posuwają mnie... - Chciałbyś to zobaczyć? Przygotować Ci TAKĄ prezentację?

 

Jej ciało wygina się w łuk, głowa odchyla z głośnym, przeciągłym jękiem. Palce na łechtaczce pracują jeszcze szybciej, biodra drżą, mięśnie brzucha falują. Uda zaczynają się trząść, wargi cipki zaciskają się na jej palcach, sutki twarde i wyraziste.

 

- Tak... Kotku, patrz, jak dochodzę... - jęczy coraz głośniej. Napięcie, które trzymała w sobie od dłuższego czasu musi znaleźć ujście. - Och... kurwa... teraz!

 

Fala przychodzi nagle, mocno. Oczy rozszerzone, głowa odchylona, uda sztywnieją w serii niekontrolowanych drgań. Głośny jęk przechodzi w krótki krzyk. Mięśnie zaciskają się na jej palcach, biodra drgają spazmatycznie. A potem... rozkoszna błogość. Wciąga powietrze głęboko, jakby pierwszy raz od dłuższego czasu. Z mojej pozycji widać idealnie, jak mięśnie cipki pulsują, raz za razem, zaciskając się i rozluźniając na jej palcach w rytmie gorącego oddechu. Każda kolejna fala jest już słabsza, ale nadal wyraźna. Wilgoć spływa po jej wargach w dół, zostawiając błyszczące smugi na wewnętrznych stronach ud.

 

Opada powoli, uda wciąż drżą. Patrzy w lustro, na siebie i na mnie. Oddycha ciężko, ale uśmiecha się. Wyciera delikatnie wilgotne ślady. Materiał majtek znów przykrył jej cipkę.

 

- No... teraz to naprawdę jestem gotowa... - mruczy, wygładzając majtki na biodrach, poprawiając włosy. - A Ty? Jak tam Twoje Excele?

 

Sprawnie zbiera się po swoim przedstawieniu. Sięga po sukienkę - czerwoną mini, obcisłą na biodrach. Wciąga ją powoli przez głowę, materiał osuwa się po piersiach, zatrzymuje na twardych sutkach. Sukienka na cienkich ramiączkach, bez pleców, naga skóra aż po krzyż. Aha, czyli tyle przymierzania, a i tak wychodzi bez stanika...

 

Siada przy toaletce, poprawia makijaż: pędzel po policzkach, błysk szminki, język po dolnej wardze. - No i jak? - pyta, obracając się. Sukienka kończy się wysoko na udach, ledwie zakrywa pośladki. - Nie za krótka? - dodała z udawaną troską. Sięga po flakon, pryska szyję, dekolt, nadgarstki. A potem, patrząc na mnie w lustrze, unosi sukienkę i spryskuje wnętrze ud, wysoko, przy krawędzi majtek.

 

- Jezu, już 19:00! Muszę lecieć! Żeby nie zaczęły beze mnie! - Otwiera szufladę, wyciąga paczkę prezerwatyw, wkłada do torebki.

 

Patrzę na nią pytająco.

 

- Oj, mogą się przydać, do wygłupów... Wieczór panieński! - Uśmiech półgębkiem. - No przecież jestem twoją grzeczną żonką...

 

Serce staje na moment, gdy pochyla się nade mną, a zapach perfum miesza się z tym, co robiła na krześle. - No dobra, jak ci to przeszkadza, to nie biorę.

 

Odkłada paczkę na blat, lecz chwili dodaje: - Ale wiesz, jestem taka podjarana... Niebezpiecznie mnie tak puszczać bez.

 

A potem pochyla się nisko, niemal dotykając ustami mojego ucha. - Aha, bo Ty... wolałbyś, żebym dała się zerżnąć bez...?

 

Puściła mi oczko. Prostuje się, bierze torebkę, poprawia włosy. I wychodzi, zamykając drzwi za sobą. Stukot szpilek cichnie za drzwiami. Slajdy migają przed oczami, ale podniecenie nie opada.

 

Pokój pusty, ale pełen jej zapachu. Telefon wibruje.

 

"Mówiłeś, że nie mogę iść w tej bieliźnie, więc... poszłam bez. Całuski!"

 

Za laptopem leżą jej majtki! Szach-kurwa-mat. Palce drżą mi na myszce, nie od wskaźników, tylko od ciężaru tej małej, czarnej siateczki, która jeszcze chwilę temu pulsowała na jej biodrach.

 

Na ekranie ostatni slajd: "Prognozy na przyszłość - silny wzrost". Patrzę i czuję, że to jedyny fragment calla, z którym się zgadzam. Silny. Wznoszący. Nabrzmiały.

 

Prezesi jeszcze coś pytają, CFO chrząka, ktoś przewraca strony. Ich głosy docierają do mnie jak z innego świata. A ja widzę tylko czerwone paznokcie zsuwające materiał, mokrą smugę na udzie, kropelki wilgoci napinające siateczkę. W głowie mam nie EBITDA, tylko ASAPy jej mokrej cipki.

 

Raport kwartalny. A w mojej głowie jedynie te wszystkie wzgórki i dolinki wykresów Agnieszki. Wszystkie wskaźniki w górę, wszystkie granice w dół.

 

Slajd gaśnie, spotkanie się kończy. Wyłączam kamerę, zamykam laptopa. Cisza, pachnąca jej balsamem i podnieceniem, oblepia mnie jak mgła. Biorę majtki do ręki - wciąż wilgotne, ich materiał lekko klei się do palców. Zaciągam się tym zapachem, rozkoszuję jak poufną informacją z dobrego źródła. Jeszcze sekundę temu były na niej, a teraz są moim jedynym załącznikiem do tej prezentacji. A w tle świadomość, że ta czerwień wiruje właśnie w tłumie, na parkiecie, gdzie regulaminy dawno przestały obowiązywać.

 

W głowie pojawia się nowy slajd. Agnieszka tańczy w tej sukience - i w niczym więcej. Wśród rozbawionej grupy dziewczyn na wieczorze panieńskim. Materiał podjeżdża wyżej, biodra falują w rytmie muzyki. Jej uśmiech, którym częstuje kogoś, gdy na nią patrzy. Faceci wiedzą od razu: nie ma barier. Każdy z nich kalkuluje już udział własny w tej transakcji.

 

Prognozy na dziś wieczór są jednoznaczne: zmienność rynku ekstremalna, partnerstwa międzynarodowe na horyzoncie, płynność tu i ówdzie na rekordowych poziomach, podaż orgazmów nielimitowana.

 

To nie żadna integracja - to miękkie, subtelne przejęcie pakietu kontrolnego. Zmysłowy takeover mojego świata w białych rękawiczkach... nie, w czarnych pończoszkach! Bez negocjacji, bo nie ma po co. W zamian jej oddech, jej oczy, jej zapach. Jej cipka, pulsująca, dynamiczna, nieprzewidywalna. I ten uśmiech - rozbrajający, przewrotny, w czerwonej sukience, która ukrywa mniej niż regulaminy dopuszczają, prowokując do insider tradingu.

 

I nigdy nie było piękniejszej transakcji.


--
voyeur

  • Lubię 9
  • Kwiatek 1
  • Zauroczenie 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2025

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...