Skocz do zawartości
jacgaga

Rogata relacja wielopłaszczyznowa...

Rekomendowane odpowiedzi

Salon. Późna noc.
Anna oparta o sofę, nogi szeroko, dłońmi ściska oparcie. Głowa odchylona. Oczy przymknięte. Głębokie, urwane oddechy.
Michał na kolanach. Twarz między jej udami. Ręce za plecami. Całe ciało napięte, jakby był jedną żyłą, drżącą z napięcia.
Kinga — w fotelu, nogi skrzyżowane, sukienka podciągnięta. Palce pracują między jej udami. Oczy wbite w obraz przed nią, jakby oglądała najintymniejszy spektakl życia.
Anna jęczy, bez wstydu. Głośniej. Mocniej.
— Tak… tak, Michałku… głębiej…
— Szept, już urywany. — Czuję, że jeszcze we mnie siedzi… jego echo… jego kształt…
I wtedy — z ciała Anny wyrywa się dźwięk spełnienia. Długi, przeciągły skurcz. Ruch bioder. Głos, którego Michał nie słyszał od dawna — tak surowo prawdziwy.
Anna opada na poduszki, roztrzęsiona. Oddycha ciężko. Przez chwilę nic nie mówi.
Michał… drży. Nadal klęczy. Twarz mokra. Ciało spięte. Erekcja pulsuje – mała, ale na granicy wytrzymałości.
Kinga patrzy. Wpatrzona. Jej własny ruch staje się nieregularny. Palce mocniejsze. Dłoń oparta na brzuchu.
— O Boże…
— Szepcze. — To… to jest chore.
— I nagle — krótki jęk. Cichy, urwany. Palce zatrzymują się. Ciało wygina się. Dochodzi. Przed nimi.
I wtedy Michał... traci kontrolę. Jego biodra drgają mimowolnie. Bez dotykania. Bez czegokolwiek — tylko od napięcia, od dźwięku kobiecego orgazmu, od świadomości własnej roli – wytrysk.
Jego członek pulsuje – mały, twardy — ale z niego wydobywa się obfita, rozciągnięta sperma. Na uda. Na podłogę. Na jego własny brzuch.
W szoku. W ciszy. Z jękiem.
Kinga otwiera oczy. Oddycha nierówno. Patrzy. I wtedy jej twarz przybiera wyraz zdumienia.
— Ale…
— Pochyla się lekko. — Tyle z ciebie wyszło? Serio?
— Uśmiecha się kąśliwie. — Z takiego malucha?
— I dodaje cicho. — Może i jesteś mały, Michałku… ale nigdy nie widziałam, żeby ktoś oddał tyle bez dotykania się nawet palcem.
Michał czerwony. Cały mokry. Spuszczony. Nagi. Upokorzony. Ale dumny...
Anna podnosi się powoli. Siada przy nim, głaszcze go po karku. Z czułością.
— Bo on nie spuszcza się z podniecenia.
— Pauza. — On spuszcza się z oddania.
Kinga milknie. Na jej twarzy zmienia się coś subtelnego. Już nie kpi. Już nie ocenia. Patrzy na Michała… z mieszanką ciekawości i zrozumienia.
— Teraz… już wiem.
Anna patrzy jej w oczy.
— Tak. Teraz naprawdę rozumiesz, co to znaczy być świadkiem tej gry.

  • Lubię 6
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Kilka dni później. Wieczór. Mieszkanie.
Anna siedzi w kuchni. W ręku filiżanka kawy. Obok – telefon. Michał myje naczynia w ciszy, jeszcze w samej koszulce i bokserkach, na boso. Czuły. Spokojny. Poddańczy.
Telefon zawibrował.
Anna sięgnęła, zerknęła na ekran.
Nadawca: Magda.
Koleżanka z wieczoru. Ta cicha. Uważna. Z ironicznym uśmieszkiem i przenikliwym spojrzeniem. Nie zadawała wielu pytań. Ale słuchała wszystkiego.
SMS:
„Cześć Aniu… Wiem, że to może dziwne, ale… rozmawiałam z Kingą. Trochę. I od kilku dni nie mogę przestać o tym myśleć. Ty. On. Michał. To wszystko. Może kiedyś napiłabyś się ze mną wina – tak bez reszty towarzystwa? Czysta ciekawość 😉

Anna uniosła brwi. Uśmiech. Cichy, triumfujący. Odłożyła filiżankę, powoli przeszła do Michała, objęła go od tyłu, dłonie zsunęła pod jego koszulkę.
— Michałku…
— Tak?
— Zgadnij, kto się odezwał.
— Kinga?
— Nie. Magda.
Michał znieruchomiał. Odwrócił lekko głowę. Oczy szerokie.
— Ale… ona była taka cicha. Nic nie mówiła wtedy…
— Ale słuchała. Uważnie. I teraz… chce więcej.
— Anna zaśmiała się cicho. — Chce się napić wina. Ze mną. Sama.
Michał przełknął ślinę.
— Czy… czy powiedziała coś o mnie?
Anna uśmiechnęła się. Sięgnęła po telefon i zaczęła powoli pisać odpowiedź, mówiąc na głos, każde słowo:

„Z przyjemnością. U mnie, wieczorem? Michał nas ugości. Znasz go przecież.”
Klik. Wyślij.
Cisza. Michał oparty o blat, jego członek powoli twardnieje pod cienką tkaniną bokserków.
Anna to widzi. Delikatnie sięga dłonią między jego pośladki, przytula się bliżej.
— Kochanie… chyba musimy przygotować kolejny spektakl.
Jej głos szeptem.
— Ciekawe, ile z ciebie wypłynie tym razem, gdy Magda będzie patrzeć… i komentować.

  • Lubię 7

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Już nie mogę się doczekać kontynuacji..

Mam nadzieję,  że Anna z Magdą pokażą Michałowi gdzie jego miejsce.. ;)

  • Haha 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Niesamowicie interesuje mnie czy postać Anny ma swój rzeczywisty wzorzec czy jest wytworem wyobraźni autora?

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Wieczór. Mieszkanie Anny i Michała.
Stolik nakryty. Wino nalane. Świece zapalone. Atmosfera ciepła, ale nabrzmiała napięciem.
Magda przychodzi punktualnie. Sukienka minimalistyczna. Dłonie zadbane, paznokcie jasne. Uśmiech wyważony. Spojrzenie ostre. Od wejścia całuje Annę w policzek, Michała wita krótkim spojrzeniem.
— Dziękuję, że mogłam… wpaść. Kinga nie kłamała. Mówiła, że atmosfera u was… jest wyjątkowa.
Anna się uśmiecha, prowadzi ją do salonu. Michał podaje przekąski, wino. Jest uprzejmy, uważny, trochę zbyt perfekcyjny. Magda to zauważa od razu.
Rozmawiają chwilę o wszystkim i niczym. Ale to napięcie czuć. Czuć, że Magda nie przyszła pogadać o pogodzie. Czuć, że zaraz zacznie rozbierać sytuację – słowami, spojrzeniami, komendami.
I nagle, w środku luźnej rozmowy, Magda odkłada kieliszek i patrzy wprost na Annę:
— Wybacz, że tak bezpośrednio. Ale powiedziałaś, że Michał nie ma przed tobą żadnych tajemnic. Ani przede mną, skoro mnie zaprosiłaś.
— Uśmiecha się lekko. — Więc… może czas, żebym naprawdę zobaczyła, że ty tu rządzisz?
Anna nie jest zaskoczona, wręcz przeciwnie – wygląda, jakby czekała na ten moment.
— Oczywiście.
— Obraca się powoli do Michała. — Michałku… rozbierz się. Całkowicie. Stań przed nami.
Michał zastyga. Twarz mu blednie. Oddech się spłyca. Spojrzenie na Annę – błagalne. Na Magdę – lękliwe. Ale żadnej litości nie widzi.
— Słyszałeś — mówi Anna spokojnie. — Niczego już nie udajemy. Pokaż się.
Michał sięga powoli do paska spodni. Zdejmuje je. Potem bokserki. Koszulka zostaje na koniec, jakby była ostatnią tarczą. Gdy ją zsuwa – zostaje nagi.
I wtedy… cisza.
Brak erekcji. Jego członek – widoczny, mały, miękki. Skurczony ze wstydu. Po wcześniejszych napięciach – kompletnie bez życia. Okrutnie prawdziwy.
Magda patrzy. Nie śmieje się. Nie szydzi. Mówi powoli, z chirurgiczną precyzją.
— Czyli to właśnie… ten słynny członek Michała.
— Pauza. — Przyznam, spodziewałam się czegoś… skromnego. Ale aż tak?
Michał spuszcza głowę. Policzki czerwone.
— Ciekawe — kontynuuje Magda. — Bo Kinga mówiła, że gdy widziała go pierwszy raz, był… twardy. Jak kamień.
— Spojrzenie na Annę. — A teraz? Uciekł. Zwinął się. Jakby bał się nawet być oceniany.
Anna przechodzi za Michała. Głaszcze go po karku. Spokojnie. Kontrolująco.
— On wie, co znaczy być ocenianym. Wie, że jest mały. Wie, że przy tobie… wszystko widać jeszcze wyraźniej.
— Całuje go w ramię. — Ale daj mu chwilkę. On lubi, gdy się go miażdży. To go… budzi.
Magda przechyla głowę. Ocenia. Uważnie.
— Hmm. Interesujące. Więc nie rozkaz pobudza go, tylko… wstyd?
— Uśmiecha się. — No to… może mu pomogę.
Nachyla się nieco do przodu, głosem spokojnym jak psycholog:
— Michał… czy naprawdę uważasz, że twoja żona jest spełniona takim rozmiarem? Że czuje cokolwiek, gdy wchodzisz w nią?
— Pauza. — Bo wiesz… ja się zastanawiam, czy to w ogóle jest coś, co można poczuć.
I wtedy... Michał drga. Powoli, ale nieubłaganie, jego członek zaczyna się podnosić. Najpierw niemrawo, potem bardziej wyraźnie. Staje. Napręża się. Mały – nadal zawstydzająco mały – ale sztywny jak stal.
Magda rejestruje to od razu. Jej głos jest miękki, ale z domieszką triumfu.
— No proszę. Czyli jednak.
— Wzrok wbity w erekcję. — Ty naprawdę reagujesz na to… że ktoś patrzy na ciebie z góry. Z litością.
— Szept. — Ty się karmisz tym, że jesteś śmiesznie mały… i właśnie przez to… podniecony.

— On dochodzi bez dotyku. Tylko od tego, że ktoś wie, jaki jest naprawdę. I nie ucieknie przed spojrzeniem.

Michał stoi nagi. Mała, naprężona erekcja — widoczna, ale wciąż zawstydzająco niepozorna. Magda siedzi swobodnie w fotelu, nogi założone, kieliszek lekko przechylony. Anna za Michałem, delikatna, ale czujna – jak treserka, która z satysfakcją patrzy, jak inni podziwiają jej tresowanego samca.
Magda mówi spokojnie, bez śladu wzruszenia.
— Wiesz, Michał… może powiem ci coś osobistego.
Anna uśmiecha się półgębkiem, jakby już wiedziała, że teraz będzie „ostatni gwóźdź do trumny”. Michał tylko patrzy. Milczy. Oddycha płytko.
— Mój partner… właściwie nie lubi mówić o swoim rozmiarze. Ale nie musi.
— Przechyla kieliszek, patrząc w wino. — Powiem tak: pierwszy raz, gdy wszedł we mnie, nie zdążyłam nawet krzyknąć. Zabrakło mi powietrza. Po prostu… czułam go wszędzie. Dosłownie.
Michał przełyka ślinę. Jego członek drga — twardy, jakby chciał skurczyć się jeszcze bardziej, choć to niemożliwe.
Magda kontynuuje:
— Wiesz, co powiedziałam mu po?
— Patrzy na Michała z zimnym uśmiechem. — Że przez chwilę bałam się, że mnie rozerwie. A on? Tylko się uśmiechnął i powiedział: „Jeszcze nie było mocno”.
Michał wstrzymuje oddech. Erekcja pulsuje. Twarz czerwienieje, aż po uszy.
Magda zerka na jego członka. Znów. Długo. Bez słowa. Potem mówi niemal obojętnie:
— A ty? Ty byś wszedł i… chyba bym zapytała, czy to już w ogóle się zaczęło.
Anna nie wytrzymuje i parska śmiechem. Cicho. Dłonią przesuwa po karku Michała.
— Tak właśnie wygląda różnica.
— Pochyla się do ucha Michała. — Ale ty ją kochasz, prawda? Tę różnicę?
Michał kiwa głową. Ledwo widocznie. Cały się trzęsie. Nadal stoi. Nagi. Erekcja drży.
Jest poniżony do granic… i bardziej podniecony niż kiedykolwiek.
Magda patrzy z zamyśleniem. I wtedy, spokojnie, mówi jeszcze jedno:
— Skoro już go rozebraliśmy, Anno…
— Spojrzenie. — Dlaczego nie porównać? W końcu ty znasz wszystkich.
— Uśmiecha się leniwie. — Jak oceniasz? Twój Michał… mój partner… i twój kochanek?
Anna nie potrzebuje zastanowienia. Jej głos spokojny, beznamiętny:
— Mój kochanek — ogromny, twardy, dominujący. Dopełnia mnie. Rozpycha. Rządzi.
— Magdy — pewnie nie aż tak duży, ale pewny siebie. Męski. Skuteczny.
— Mój mąż — delikatny. Skromny. Ostatecznie… bardziej językiem niż czymkolwiek innym.
Magda kiwa głową. Spojrzenie wbite w napiętego Michała.
— I mimo to… stoi.
— Pauza. — Dumnie. Z tym… maluszkiem, który naprawdę wygląda, jakby już chciał… no cóż… wylać się z samego napięcia.
Anna spogląda na członka Michała. Oceniająco. Potem na Magdę.
— Jeszcze chwila komentarzy… i dojdzie. Tak jak ostatnio. Bez jednego dotknięcia.
Magda uśmiecha się chłodno.
— To może po prostu go dobijmy.
— Pochyla się lekko. Jej głos — miękki, perfidny. — Michał… wiesz, że gdybyś wszedł we mnie, to nawet nie poczułabym momentu wejścia?
Michał jęczy. Cicho. Traci równowagę.
Z jego członka — już teraz — zaczyna sączyć się przezroczysta kropla.
Wstrząsa nim drżenie. Ale jeszcze nie dochodzi...

Michał nadal stoi nagi. Członek — twardy, napięty do granic. Z jego czubka sączy się już wilgoć. Całe jego ciało drży, jakby był zawieszony między rozkazem a upadkiem.
Anna siada wygodnie, nogę zakłada na nogę. Magda — bez ruchu — patrzy prosto na Michała. Cisza narasta. On już nie ma nic do zasłonięcia. Wszystko widać.
I wtedy Anna mówi łagodnie, ale z siłą komendy:
— Michałku… skoro już masz ten swój śmieszny, podniecony maluszek na wierzchu, to dobrze by było, żebyś go użył.
— Pauza. — Ale nie dla siebie. Dla nas.
Michał unosi głowę. Słyszy, ale nie do końca wierzy. Anna kontynuuje spokojnie:
— Wiesz, że dojdziesz. Już zaraz. Wystarczy jedno zdanie. Jedna prawda wypowiedziana na głos.
Magda się uśmiecha. Wtrąca z lodowatą słodyczą:
— Powiedz to, Michał. Na głos. I wtedy możesz się spuścić.
— Pauza. — Powiedz, że nie zasługujesz, by wchodzić w żonę, bo… nie masz czym.
Michał zamyka oczy. Oddycha szybko. Cicho powtarza:
— Nie zasługuję…
Anna: Głośniej.
— Nie zasługuję, by wchodzić w swoją żonę… bo…
— Bo co? — Magda patrzy chłodno. — Mów. Patrzymy.
Michał otwiera oczy. Widzi ich spojrzenia. Głos mu drży, ale wypowiada pełne zdanie:
— Bo… nie mam czym. Mój członek jest za mały.
I wtedy — jakby puszczono blokadę.
Jęk. Biodra drgają. Z jego członka tryska sperma. Impuls za impulsem. Dużo. Wyczerpująco. Na brzuch. Na uda. Na podłogę. Ręce trzyma wzdłuż ciała, jakby nawet nie miał prawa pomóc sobie dłonią.
Anna patrzy bez współczucia, ale z satysfakcją.
Magda — milczy przez chwilę. Potem mówi powoli:
— I to jest właśnie… mężczyzna totalnie świadomy swojej pozycji.
— Przechyla głowę. — Powiem szczerze, Anno: imponujące.
Anna kiwa głową. Podchodzi do Michała, delikatnie gładzi jego włosy. On — nadal czerwony, osłabiony, spuszczony — opiera czoło o jej biodro. Jak pies, który wrócił na miejsce.
Magda sięga po kieliszek. Pije łyk. Wzrok nie odrywa się od nagiego Michała.
— Nie sądziłam, że to powiem… ale chętnie bym zobaczyła to jeszcze raz.
— Uśmiecha się lekko. — Może w innej wersji. Może… z pytaniami. Albo z zadaniami.
Anna uśmiecha się powoli. W odpowiedzi nie mówi nic, ale Michał już wie, że to dopiero początek...

  • Lubię 3
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

To musiało być bardzo intensywne doznanie dla Michała, skoro popryskał się bez dotykania ;) też lubię to uczucie wstydu.. i to polecenie, żeby wypowiedział całą prawdę.. że nie potrafi.. idealne.. 

Kontynuuj koniecznie ;)

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Michał klęczy przy nodze Anny. Czoło opiera o jej udo, sperma jeszcze ścieka z jego brzucha. Oddycha płytko. Wyczerpany, ale spokojny. Utracony w tej roli.
Magda obserwuje go uważnie. Dopija kieliszek. Odkłada go. Wstaje.
Podchodzi powoli do miejsca, gdzie stoi Michał. Nie dotyka go — tylko krąży, jakby go analizowała. Potem mówi cicho, prawie intymnie:
— On zrobił to... tylko dlatego, że mu kazałyśmy. Bez ręki. Bez przyjemności. Z czystej... słabości.
Anna patrzy z dumą. Michał drży. Nie od chłodu — od świadomości.
— To fascynujące.
— Magda lekko przechyla głowę. — Ale wiesz, Anno… ten materiał ma potencjał. Można go uformować.
— Pauza. — Chciałabym go przetestować. Naprawdę.
Anna podnosi brwi, zaintrygowana.
— Jak?
Magda odwraca się do niej, spokojnie.
— Daj mi go na wieczór. Sama.
— Pauza. — Bez ciała. Bez seksu. Tylko polecenia. Zadania.
— Spojrzenie wbite w Annę. — Nie dotknę go nawet jednym palcem. Ale sprawdzę, jak daleko pójdzie. Jak długo wytrzyma. I… czy nadal będzie się tak pięknie trząsł, gdy powiem tylko: „Nie zasługujesz.”
Michał unosi lekko głowę. Jego oczy rozszerzone. Niepewność. Lęk. Ale też… podniecenie. Wstydliwa ciekawość.
Anna uśmiecha się, przejeżdżając dłonią po jego karku.
— Myślę, że to bardzo dobry pomysł.
— Szepcze mu do ucha. — Michałku, chciałbyś, prawda? Być tylko zadaniami. Tylko cieniem. Tylko słuchającym i spełniającym.
Michał kiwnął głową. Powoli. Cicho.
— Tak… chciałbym.
Magda wtedy dodaje z chłodnym zadowoleniem:
— Oczywiście, na koniec wieczoru, odeślę ci go, Anno. Ale… nie obiecuję, że w całości.
— Pauza. — Może wróci całkiem złamany. Może… bardziej gotowy.
Anna nie odpowiada. Tylko patrzy. I uśmiecha się tak, jak kobieta, która wie, że właśnie rozpoczęła nowy etap tresury.

Michał nadal klęczy. Jego oddech już spokojniejszy, ale ciało wciąż napięte. Nagi. Wyczerpany. Pokonany. A jednak — czujny. Obecny. Gotowy.
Magda stoi przy nim, ale wzrok kieruje już wyłącznie na Annę. Nie musi więcej mówić. Złożyła propozycję.
I wtedy — Anna wstaje. Powoli. Krokiem kobiety, która już wie, co zrobi — i że zrobi to z pełną świadomością.
Podchodzi do Michała. Ujmuje jego twarz w dłonie. Unosi ją, patrzy prosto w jego oczy.
— Michałku… posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie.
On patrzy. Jak dziecko. Jak uczeń. Jak sługa.
— Oddam cię Magdzie.
— Pauza. — Nie po to, by się tobą bawiła. Ale po to, by zobaczyła, jak bardzo można cię… rozbroić.
— Jej głos łagodny, a jednocześnie ostry jak brzytwa. — Pokażesz jej wszystko. Nie tylko posłuszeństwo. Ale słabość. Potrzebę. Samoponiżenie.
Michał kiwa głową. Powoli. Oczy zamglone. Czuje to — ciężar tego, co się dzieje.
Ale Anna nie kończy.
— A jeśli zechce cię o coś zapytać… o mnie… o niego… o porównanie…
— Pauza. — Masz mówić prawdę. Nawet jeśli zaboli. Nawet jeśli… cię zmiażdży.
Michał przełyka ślinę. Otwiera usta. Ale nie mówi „tak”. Mówi coś innego. Cichym głosem:
— Dziękuję.
Anna uśmiecha się.
— Nie dziękuj mi, kochanie.
— Odwraca się do Magdy. — Dziękuj jej.
Magda podnosi kieliszek. W geście toastu.
— Prawdziwy prezent. Z klasą.
I wtedy Anna dodaje coś jeszcze. Cicho. Ale z siłą eksplozji:
— A jeśli uznasz, że zasługuje… możesz go dotknąć.
— Pauza. — Albo nie dotykać — i kazać mu błagać.
Michał już drży. Powoli, nieświadomie, znów twardnieje.
Magda się uśmiecha. Tym razem cieplej. Ale nadal z kontrolą.
— Chyba już wie, że jego ciało nie należy do niego.
Anna przechodzi obok Michała, gładzi jego ramię, bierze płaszcz z wieszaka.
— Magda… jak ci pasuje. Jutro, pojutrze. Sama zdecyduj.
— A ty, Michałku… — nachyla się nad nim. — Bądź grzeczny. Bo to, co zobaczysz… zostanie z tobą na zawsze.
Wychodzi. Bez spojrzenia za siebie.
A Magda?
Siada wygodnie. Uśmiecha się, splata dłonie. I mówi tylko jedno:
— To zaczynamy, Michał. Siądź przed moimi stopami. Nagi. I powiedz mi wszystko… czego boisz się najbardziej.

  • Lubię 2
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2025

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...