Skocz do zawartości
jacgaga

Rogata relacja wielopłaszczyznowa...

Rekomendowane odpowiedzi

Ten sam wieczór. Świece już lekko przygasły, a wino zniknęło z butelki. Marta siedzi teraz bliżej Anny, niemal dotykając jej kolaną. Kinga bawi się końcówką koca, jakby chciała coś powiedzieć, ale się waha.
W końcu to Marta łamie ciszę. Jej głos jest miękki, jakby wypowiedziany tylko na pół oddechu:
— A… powiedz nam… jeśli możesz… jaki on… no wiesz… jest?
Anna unosi brew, nie od razu rozumiejąc.
— W sensie… jaki?
Kinga się śmieje nerwowo, ale to ona wypowiada to, o czym wszystkie myślą:
— No… jego… członek.
Zapada krótkie milczenie. Anna patrzy na nie przez dłuższą chwilę — jakby chciała się upewnić, że one naprawdę chcą to wiedzieć. I wtedy lekko się uśmiecha. Ale to już inny uśmiech: miękki, zawstydzony i… zadowolony z siebie.
— Duży.
Zdecydowanie większy niż Michała.
Marta cicho wciąga powietrze, a Kinga jakby lekko drgnęła.
— Tak… naprawdę duży? — dopytuje Marta, jej głos lekko drży.
Anna przymyka oczy, jakby przypominając sobie konkretne wrażenie.
— Nie chodzi tylko o długość. On… wypełnia mnie do granic. Gruby. Ciężki. Czuję go jeszcze długo po wszystkim.
— Pauza. — Czasem aż boli, ale to taki ból, który uzależnia.
Kinga oblizuje wargę, ale nie patrzy na nikogo.
— A Michał… nie czuje się z tym źle?
— Wręcz przeciwnie. On to kocha. Wie, że kiedy wracam, jestem… rozciągnięta, zmęczona, roztrzęsiona. Ale szczęśliwa. I gotowa, żeby do niego należeć na nowo.
Marta szepcze:
— I… widział go kiedyś?
Anna skinęła głową.
— Tak. Z ukrycia. Raz. Nie wiedział, że wiem. Ale potem… w łóżku był jak szalony. Jakby chciał mnie przywrócić do swojego kształtu.
— A udało mu się? — Kinga w końcu podnosi wzrok.
Anna uśmiecha się łagodnie, niemal tkliwie.
— Nigdy. I może o to chodzi.
Zapadła chwila ciszy. Ale nie była już niezręczna. Była jak długa fala, która unosi wszystko: winę, ciekawość, pożądanie.
Marta odezwała się cicho:
— Chciałabym to zobaczyć.
Anna nie odpowiedziała. Spojrzała tylko w oczy każdej z nich. I uniosła kieliszek w milczącym toaście.

  • Lubię 5
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

@jacgaga wszystko idzie w dobrym kierunku ;) szczególnie pikantne są fragmenty:

"...Duży.

Zdecydowanie większy niż Michała."

i "Nigdy. I może o to chodzi." :) mmm.. 

Ciekaw jestem w którą stronę rozwinie się historia :)

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
5 minut temu, BelfastTom pisze:

chat gpt pisal to opowiadnie ...

 

Nawet jeśli tak to co z tego?

  • Lubię 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi
3 godziny temu, BelfastTom pisze:

chat gpt pisal to opowiadnie ...

 

Również  nie mam z tym problemu..

jestem ciekawy prompta :)

  • Lubię 3

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Marta znór przerywa ciszę pierwsza. Jej głos jest niski, trochę zawstydzony:
— Mój Adam… no wiesz… jest okej. Taki przeciętny chyba. Nigdy nie mierzyłam, ale… raczej nie ma się czym chwalić.
— Ale umie z niego korzystać? — pyta Anna spokojnie, z kobiecą czułością.
Marta wzrusza ramionami, zerka w kieliszek.
— Raczej delikatnie. Trochę zbyt… zachowawczo. Zawsze myśli, czy mnie nie boli. A ja czasem chciałabym, żeby po prostu… zapomniał o wszystkim i mnie przeleciał.
Kinga chichocze, ale zaraz sama się włącza, cicho:
— Mój… Tomek… jest długi. Naprawdę. Ale chudy. Czasem mam wrażenie, że więcej widzę, niż czuję. Zwłaszcza jak nie mam ochoty udawać.
Anna kiwa powoli głową. Milczy przez chwilę. I wtedy mówi, bardzo spokojnie:
— Michał… mój mąż… jest taki jak wasz. Ale raczej mały. Zawsze delikatny. Uważny. Dba o mnie.
— Pauza. — I kiedyś myślałam, że to wszystko. Że tak wygląda dojrzały związek.
Kinga i Marta patrzą na nią, uważnie. Anna mówi dalej:
— A potem był on. Mój kochanek. Twardy, szeroki, ciężki. Jakby stworzony tylko po to, żeby mnie rozciągać, rozpychać.
— Przymyka oczy. — Kiedy we mnie wchodzi… nie mam wyboru. Nie mogę się cofnąć. On zabiera miejsce. Robi ze mnie coś innego. Ciało się go uczy na nowo.
Marta już się nie wstydzi. Pyta szeptem:
— A jak wracasz do Michała? Po nim?
Anna unosi głowę. Jest w niej coś miękkiego i jednocześnie dominującego.
— Michał wie, że nie może się z nim równać. Ale to nie o porównanie chodzi. On kocha to, że jego kobieta przyjmuje coś, co dla niego jest za duże, zbyt silne. A potem wraca.
— Lekki uśmiech. — Obolała. Rozciągnięta. Ale jego.
Kinga przełyka ślinę.
— A… nie czuje się… gorszy?
Anna kręci głową:
— Czuje się potrzebny. Bo to on zbiera moje ciało po tamtym. To on mnie tuli, masuje, całuje, koi. Tamten mnie bierze. Michał mnie przywraca.
Zapadła długa cisza. Ale nie było w niej nic wstydliwego. Tylko kobieca jedność. Intymność.
Marta nagle mówi, półgłosem:
— Zazdroszczę ci. Nie tego penisa. Tylko… odwagi.
Kinga dodaje, cicho:
— I tego, że on ci na to pozwala. Że nie musi być największy, żeby być najważniejszy.
Anna uśmiecha się. Usta jej drżą, ale oczy są spokojne.
— Dokładnie tak. Kochanek mnie pieprzy. Mąż mnie kocha.
I jedno nie wyklucza drugiego.

  • Lubię 5

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Kinga przesuwa się bliżej, niemal styka się ramieniem z Anną. Marta siedzi już bokiem, z nogami podciągniętymi na kanapę. Atmosfera przypomina bardziej spotkanie wyznawczyń jakiegoś zmysłowego kultu niż zwykły wieczór przy winie.
Kinga, po chwili ciszy, pyta:
— A seks oralny? Jak Michał… reaguje na to wszystko? Czy… zmieniło się coś?
Anna uśmiecha się od razu. Ale nie z kpiną. Z autentycznym ciepłem i podnieceniem.
— O tak.
— Pauza. — Michał zawsze był czuły. Ale teraz… jest w tym lepszy. O wiele.
Marta się krzywi z niedowierzaniem:
— Lepszy? Jak to?
Anna kładzie dłoń na własnym udzie, przesuwając ją delikatnie, jakby zmysłowe wspomnienie wypełniało jej ciało.
— Bo teraz wie, że musi. Nie rozmiarem, nie siłą. Tylko językiem. Oddaniem. Skupieniem na mnie. On już nie „robi mi dobrze” — on mnie czci.
— Uśmiecha się. — A ja pozwalam mu na to, kiedy wracam po spotkaniu z kochankiem.
— Patrzy na Martę. — Wiesz, kiedy jestem lekko obolała, nadal wilgotna, nadal otwarta… Michał klęka. I liże mnie, jakby chciał zmazać ślady innego mężczyzny językiem.
Kinga aż zamyka oczy. Marta połyka wino szybko.
— I ty mu pozwalasz…?
Anna unosi brew.
— Nie tylko pozwalam. Czasem mu każę. Bo wiem, że go to pochłania. Bo czuje, że wróciłam nie po to, by się rozliczyć. Tylko po to, by zostać dopełniona. Przez niego. Jego ustami.
Marta szeptem:
— A… on wie, że… czuje smak tamtego?
— Tak. I to go podnieca.
— Uśmiecha się bardziej. — Kiedy językiem wchodzi we mnie głęboko, czuję, jakby chciał odkryć, jak głęboko sięgał inny. Jakby uczył się mojego ciała na nowo. I za każdym razem robi to lepiej.
Kinga już się nie krępuje.
— Czyli… im więcej spotkań masz z tamtym, tym lepszy Michał staje się w łóżku?
Anna kiwa głową z błyskiem w oku.
— To ironia losu, prawda? Kochanek mnie rozbudza. A mąż uczy się mnie bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Bo teraz już nie chodzi o schemat. Chodzi o intensywność. O walkę… nie siłą, ale oddaniem.
Marta szeptem:
— I on to naprawdę lubi?
Anna poważnieje na chwilę. Mówi cicho, prawie z tkliwością:
— On to uwielbia. Czasem aż drży, kiedy mnie całuje po wszystkim. Czasem mówi, że jestem „inna w smaku”. Że czuję się bardziej intensywnie. I że czuje się zaszczycony, że może mnie dotykać, nawet gdy nie on był pierwszy tego dnia.
Kinga szepcze, niemal bez głosu:
— Boże… To takie… perwersyjnie piękne.
Anna uśmiecha się szeroko. W jej głosie jest spokój i siła:
— To jest wolność. Seks bez tabu. Miłość bez lęku. I oddanie… bez iluzji.

  • Lubię 6

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Wino się skończyło. Kieliszki puste. Świece niemal wypalone. Ale nikt nie myśli o końcu. Kobiety siedzą blisko, kolana dotykają się przez przypadek – albo i nie. W powietrzu unoszą się zapachy wanilii, skóry i podniecenia.
Marta odwraca wzrok, kręcąc kieliszkiem w dłoni, jakby chciała zyskać chwilę.
— Wiesz… — mówi nagle. — Przez lata myślałam, że jestem w miarę normalna. Seks raz w tygodniu, przy zgaszonym świetle, misjonarz, bez języka. Żadnych cudów. I że tak trzeba. Że to dojrzałość.
Kinga patrzy na nią zdziwiona.
— Bez języka? W ogóle?
Marta kiwa głową, półuśmiechnięta.
— Adam próbował… ale jakby z obowiązku. A ja… nie umiem udawać, że coś czuję, gdy nie czuję nic. Więc przestałam go zachęcać.
— Pauza. — Ale potem… parę razy fantazjowałam. O kimś brutalnym. O tym, że ktoś mnie bierze, nie pytając. Trzyma za szyję. Pluje. Pieprzy bez litości.
— Spuszcza wzrok. — Czasem robię to sama, w wannie. I potem się wstydzę.
Anna nic nie mówi. Tylko delikatnie dotyka dłoni Marty. Jej ciepły gest znaczy więcej niż słowa.
Kinga, która do tej pory słuchała najwięcej, nagle wciąga głęboko powietrze:
— Ja… też mam fantazje.
— Nerwowy śmiech. — Chore. Wstydliwe.
— Spojrzenie na Annę. — Czasem wyobrażam sobie, że Tomek przyprowadza do nas drugiego faceta. Że stoję naga między nimi. Że mnie dzielą. Że jeden trzyma mi ręce, a drugi robi, co chce. I potem się zamieniają.
Marta unosi brwi. Anna tylko kiwa z uznaniem.
Kinga patrzy gdzieś w przestrzeń, a potem dodaje ciszej:
— Albo że Tomek patrzy, jak inny mnie bierze. Że nie może nic zrobić. Że tylko patrzy. A ja patrzę na niego z góry i uśmiecham się z wyższością.
Zapada cisza. Ale to nie jest milczenie z zakłopotania.
To moment, w którym każda z nich czuje, że nie jest sama.
Anna mówi w końcu:
— To nie są chore fantazje. To są nasze potrzeby. Przez lata mówiono nam, że trzeba być grzeczną. Że „przyzwoita kobieta” nie może chcieć więcej. Mocniej. Głębiej. A to bzdura.
Marta szepcze:
— Myślisz, że mogłabym… spróbować? Nie zdradzić. Ale… dotknąć tej granicy? Czasem czuję, że się uduszę od tej roli, którą gram.
Anna uśmiecha się ciepło:
— Możesz. Nie od razu. Ale możesz. Albo przynajmniej… zacznij mówić. Zacznij się dotykać tak, jak naprawdę chcesz.
— Pauza. — A potem… może i twój mężczyzna się obudzi. Może poczuje, że nie musi być jedynym. Żeby nadal być tym najważniejszym.
Kinga przechyla głowę:
— A Michał… naprawdę nie jest zazdrosny?
— Jest. Ale to inny rodzaj zazdrości. To zazdrość, która go podnieca. Bo nie traci. Tylko… dzieli się mną na własnych zasadach.
Marta, cicho:
— To takie… wyzwalające.
Anna przytakuje. Patrzy na nie spokojnie, ale w jej oczach jest coś więcej: iskra, przewaga, kobieca siła.
— Bo to właśnie jesteśmy my. Kobiety, które się przebudziły.

Marta siedzi na brzegu kanapy, jakby nie mogła już usiedzieć spokojnie. Jej dłonie zaciskają się na udach.
— Wiesz, czasem śni mi się, że jestem uwięziona. Nie brutalnie. Po prostu… nie mogę wyjść. Mam na sobie tylko cienką koszulkę, nie mam majtek. A do pokoju wchodzą mężczyźni. Nie mówią nic. Po prostu patrzą. I wiem, że za chwilę któryś mnie dotknie.
Zapada cisza. Marta przełyka ślinę.
— I… kiedy się budzę, jestem mokra. Tak bardzo, że muszę się sama dopieścić. A potem leżę i udaję, że nic się nie stało. Że znów jestem „ta normalna”.
Anna nie komentuje. Tylko przysuwa dłoń, lekko kładzie ją na jej kolanie. Wsparcie, nie osąd.
Kinga odchyla głowę, wpatrzona w sufit. Jej głos jest spokojny, jakby czytała intymny pamiętnik:
— Miałam kiedyś epizod z kolegą z pracy. Nigdy nie doszło do seksu. Ale… całowaliśmy się w windzie. Mocno. Natarczywie. A potem wróciłam do Tomka. Z jego śladami na szyi.
— Pauza. — I nie wiem, co mnie bardziej podniecało: sam pocałunek, czy to, że mój facet potem mnie brał nie wiedząc, że całuje obce usta.
Anna unosi brwi. Marta patrzy na Kingę z zaskoczeniem.
— Nigdy o tym nie mówiłaś.
— Bo się bałam, że to chore. Ale teraz… kiedy Cię słucham, Anno… — odwraca głowę w jej stronę — widzę, że to nie był błąd. To było coś, co chciałam czuć. Przynależność i występek jednocześnie. I że ten mężczyzna, z którym jestem, może być mój… nawet jeśli na chwilę dam się innemu.
Anna, miękko:
— Nie musicie nikogo zdradzać. Czasem wystarczy pozwolić sobie myśleć. Wyobrażać. A potem wracać do swojego mężczyzny… i nosić w sobie tamtego. Dosłownie lub w fantazji. To daje siłę. Nie odbiera.
Marta, ciszej:
— Ale ja… nie chcę już tylko fantazjować. Chciałabym, żeby Adam… choć raz… poczuł, że nie jestem tylko jego. Że inni też mogą mnie chcieć.
— Spuszcza wzrok. — Może wtedy spojrzałby na mnie jak kiedyś.
Kinga, niespodziewanie:
— A ja… chciałabym, żeby Tomek zobaczył, jak ktoś inny mnie dotyka. Żeby nie miał już złudzeń.
— Uśmiech krzywy. — I żeby mnie o to błagał. Żebym mogła zdecydować: czyja naprawdę jestem.
Anna pochyla się lekko. Jej głos jest miękki, aksamitny:
— Wszystko w was już się przebudziło. I nie cofniecie tego. Możecie to ukrywać… albo pozwolić sobie być sobą. Nawet jeśli tylko w cieniu, w ukryciu, w jednej nocy.
Marta pyta cicho, z drżeniem:
— A gdybyśmy… naprawdę chciały spróbować?
Anna patrzy na nią spokojnie, ale z błyskiem.
— To wtedy wiem, kogo mogę wam przedstawić.

Cisza po wyznaniach jest gęsta. Powietrze w pokoju stało się niemal lepkie. Marta patrzy na Kingę, Kinga na Martę, ale obie co chwila zerkają na Annę, która wydaje się… nieobecna. Jej spojrzenie spoczywa na ekranie telefonu. Kciuk lekko przesuwa się po wyświetlaczu.
— Co robisz? — pyta Kinga półgłosem, ledwo słyszalnie.
— Patrzę, czy napisał. — Anna nie odrywa wzroku od ekranu.
— On? — Marta się prostuje. — Twój… kochanek?
Anna nie odpowiada od razu. W końcu delikatnie podnosi telefon tak, by obie mogły zobaczyć.
Na ekranie widnieje krótki SMS, otrzymany dosłownie przed chwilą.
„Czuję twój smak jeszcze na palcach. Nie mogę przestać myśleć, jak się zaciskałaś na mnie ostatni raz. Chcę cię jutro znów. Mokrą. Gotową. I bez bielizny.”

Kinga nie oddycha. Marta wpatruje się w ekran jak zahipnotyzowana.
Anna mówi cicho, niemal konspiracyjnie:
— Czasem pisze więcej. Czasem mniej. Ale zawsze… trafia prosto we mnie.
Marta odzywa się pierwsza. Jej głos jest ochrypły:
— I Michał… wie, że on tak do ciebie pisze?
Anna kiwa głową.
— Tak. Zdarzało się, że mu pokazuję. Albo każę mu przeczytać na głos.
— Na głos? — Kinga niemal szepcze.
— Mhm. Kiedy leżę naga po spotkaniu, biorę jego rękę, daję mu telefon… i każę mu przeczytać, co napisał inny mężczyzna do jego żony.
— Pauza. — To jeden z najbardziej upokarzających i podniecających momentów, jakie dzielimy. Jego głos drży, ale nie przerywa. A ja wtedy rozchylam nogi. Czasem każe mu mnie lizać właśnie wtedy.
Marta i Kinga nie są już zszokowane. Są zahipnotyzowane. Wpatrują się w ekran, jakby ten SMS był zapalnikiem do czegoś, co od dawna buzowało w ich wnętrzu.
Kinga mówi powoli:
— To takie… rzeczywiste. Nie fantazja. To się naprawdę dzieje.
Anna potwierdza:
— Każde słowo. I jutro znów się wydarzy.
Marta nie wytrzymuje:
— Czy możesz… pokazać coś jeszcze?
Anna patrzy na nią długo. Nie mówi „tak” od razu. Przesuwa powoli palcem po ekranie. Uśmiecha się lekko, zmysłowo. I mówi:
— Jeśli pokażę… to obiecajcie, że nie będziecie tylko patrzeć. Że coś z tym zrobicie. Chociażby w myślach.
Obie skinęły głowami. W milczeniu. Gotowe na więcej.

  • Lubię 3
  • Dziękuję 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2025

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...