Skocz do zawartości
MAkS

Na zgliszczach Starego...

Rekomendowane odpowiedzi

08.04.2025

 

Myślał o ostatniej rozmowie z Nią.

Wracał ze Starachowic w kierunku Warszawy.

Tęsknił za Nią.

Bardzo odczuwał jej nagłe zniknięcie z Jego życia.

Pogoda była piękna, jak na wiosnę przystało, ale bardzo wiało.

 

Przed chwilą wyjechał z leśnej drogi.

Spojrzał na prostytutki stojące na wjeździe.

 

Ostatnim razem, gdy tu był zaśmiał się do Niej, że “dziewczyny stoją na warcie i pilnują obiektu”.

A potem rozmawiali jak przykre to jest, że jest na to popyt.

Przypomniała się bardzo młoda cyganka.

Na oko 18 lat.

Zrobiło się bardzo przykro.

Zastanawiali się przez chwilę dlaczego jest jak jest.

Czym się kierują prostytutki stojące przy drodze.

Czy to wybór?

Czy to brak innej wizji rzeczywistości?

Czy to pieniądze?

Czy to lubienie tego.

 

Pracę na dzisiaj skończył.

Wracał do mieszkania.

 

Przez przednią szybę widział piękne zielone pola, bezkres horyzontu i błękitne niebo z przyjemnymi, białymi, nielicznymi obłokami. Zieleń przed maską dzielił jasno-szary, w dobrej kondycji, asfalt.

 

Chwycił małą szklaną butelkę.

“Sok z buraka świetny na wątrobę” - pomyślał.

Odkręcił, wziął łyk.

Skrzywił się okrutnie.

“Kuuuuurwa” - wycedził przez zęby zerkając na naklejkę.

“Naturalny sok z buraków kiszonych”.

Wszystko jasne.

Odstawił do podwójnego miejsca na kubek, tuż przy skrzyni biegów.

 

Zachwycił go widok.

Zrobił kilka zdjęć.

Chciał się nimi podzielić z jedną osobą.


 

Wjechał do wsi Wierzbica.

Tempomat miał ustawiony na 58 km/h.

Nie było za dużego ruchu na drodze.

Spokojnie przez nią przejeżdżał.

 

Nie przyspieszył, gdy skończył się teren zabudowany.

Wiedział, że zaraz druga wieś.

Tę trasę pokonywał już kilka razy.

 

Aktualnie z głośników zaczął wybrzmiewać “Surrender - Ananui”.

 

https://open.spotify.com/track/3PyAilYU7wjSTIPJxNaG1j?si=122504479e1c446c

https://www.youtube.com/watch?v=rC_e-br-MLo

 

Muzyka o częstotliwości 528 Hz.

Piękna dla Niego.

Wjechał do Rzeczkowa.

 

Teren wydawał mu się znajomy.

Kojarzył, że już to widział.

 

Przypomniała mu się sytuacja, gdy jechał tędy ostatnim razem i z Nią pisał.


 

Rozmawiali w tamtym momencie o tych prostytutkach przydrożnych.

 

“Chociaż może jakbym kiedys brała hajs to miałabym większe oszczędności 😅🤣”.

“A ja za,głupoty jestes piekna, kocham Cie😆😆😆

 

A…On…Wtedy…

Przeczytał tą wiadomość od końca.

Serce Mu stanęło.

Musiał się zatrzymać.

Mózg mu znowu zrobił fikoła.

Zatrzymał się.

 

51° 17' 12.9998" N 21° 2' 56.8" E

https://maps.app.goo.gl/yGVwHAwWN85x5Ln56

 

Wziął kilka głębokich wdechów, ale to nie pomogło.

 

Musiał to rozchodzić.

 

Chodził z 10 minut wokół auta na działce, gdzie ktoś właśnie stawiał dom.

 

Zastanowił się wtedy czy Jego aktualna energia pozostanie na tym wjeździe, niczym flaga.

Niczym rezonans.

Niczym farba.

Niczym cecha charakterystyczna dla tego właśnie wjazdu.

 

Ale no.

Wiadomość czytana od początku już brzmi zupełnie inaczej.

 

Szukał wzrokiem tego miejsca.

 

Jechał spokojnie przez wieś Rzeczkowo.

Zastanawiał się jak tu ludzie żyją.

Czy są szczęśliwi.

Jakie mają troski.

 

“W sumie Wypizdów Wielki” - pomyślał.

 

51° 15' 57.8412" N 21° 3' 48.5194" E

https://maps.app.goo.gl/vDJ1GtXprLk1T31j7

 

Pod koniec wsi, na łamanym zakręcie zauważył stalowo-niebieskie Volvo XC60.

 

Pędzące wprost na niego.

 

Odbijało od lewej do prawej.

Być może dostało boczny wiatr.

 

Adam ocenił jego prędkość na około 120 km/h.

 

On nie miał nawet 60.

A jechał małym, służbowym, zastępczym mercedesem T 180.

 

Doświadczenia z pogotowia ratunkowego przedstawiły Mu dalszy rozwój wydarzeń…

 

Volvo było cięższe.

Miało wyżej maskę.

Miało około dwukrotnie większą prędkość.

Więc to nie będzie jak uderzenie w drzewo przy 58 km/h.

To będzie dużo gorsze.

To będzie jak wyhamowanie do 0 km/h i przyspieszenie do 60 km/h w drugą stronę.

Rozerwie flaki.

 

Rzucenie jabłkiem o ścianę z prędkością około 50 km/h powoduje jego totalną dezintegrację.

 

Zaczął hamować i uciekać w prawą stronę.

A z prawej strony była tylko końcówka rowu, betonowy przelot…Płot i dom…

 

Zdążył to wszystko przetworzyć i pomyśleć, że małym, starym, drewnianym domku może właśnie przebywać rodzina…

 

Zdecydował się pozostać na drodze.

 

Przypomniało mu się brutalne hasło ze szkolenia na ratownika WOPR.

“Pamiętajcie! Jeden pogrzeb jest zawsze lepszy, niż dwa pogrzeby”.

 

W tym momencie miał do wyboru śmierć 3 osób.

Siebie, pasażerki Volvo…Oraz jebniętego kierowcy Volvo, który wpada do wsi z taką prędkością.

 

A śmiercią, być może, swoją.

Oraz, być może, osób przebywających w drewnianym, kolorowym domku w spokojnej wsi.

 

Niewinni nie będą odpowiadać za gamonia - pomyślał i starał się uciec maksymalnie do prawej strony naciskając hamulec do oporu…

 

…Szarpnęło autem…

 

 

Odruchowo spojrzał w lusterko, samemu jeszcze wytracając prędkość.

 

Volvo ustawiło się bokiem.

Automatycznie włączyły się awaryjne.

 

 

Adam wrzucił bieg na P i wysiadł z auta.

 

Zaczął iść w kierunku Volvo.

 

Podszedł do drzwi kierowcy, szarpnął za klamkę.

Kierowca siedział przerażony.

Znieruchomiały.

Oparty o kierownicę.

 

Adam pchnął go na fotel i zwinnym ruchem ręki odpiął pas.

Chwycił obiema pięściami za sweter.

Dosunął się do kierowcy Volvo.

By nabrać siły rozpędu.

Po czym odchylił się, wyrzucając go z auta na asfalt.

 

Miał gdzieś to, czy jedzie auto.

Miał gdzieś to, czy kierowca uderzy głową o podłoże.

 

Podszedł do niego.

 

Chwycił raz jeszcze.

Podniósł, nie przestając iść i rzucił nim ponownie.

 

Ot Adam.

“Uosobienie, kurwa, spokoju” - Jak ktoś kiedyś o nim powiedział.

 

Podszedł do niego po raz kolejny.

 

Ponownie podniósł za sweter.
Przyciągnął do siebie.

Wściekłość się z niego wylewała.

 

Zabiłeś mnie skurwysynu! Zabiłeś!

 

 

Czas wrócił.

Nadal siedział za kierownicą.

Adam wrzucił bieg na P i wysiadł z auta.

 

Chciał podejść do kierowcy Volvo i wyrzucić go z auta.

 

Silnik suva uruchomił się i auto odjechało.

 

Stanął wryty.

 

Obszedł samochód szukając uszkodzeń.

 

Mercedes nie był nawet draśnięty.

 

Jednak czuł, że coś jest nie tak.

 

Wrócił do auta.

 

Wnętrze wyglądało jakby auto dachowało.

Wszystko było porozrzucane.

Lecz nie zauważył tego.

Był całkowicie zamroczony.

 

Uruchomił silnik.

 

Rozejrzał się.

 

Pojazdu z przodu i z tyłu stały.

 

Zupełnie jakby najechały na wypadek.

 

Powoli ruszył.

 

Coś mu się mocno nie zgadzało.

 

Coś, ktoś się do niego dosiadł.

A może to część jego wysiadła.

 

…A może…

 

Po przejechaniu dwóch i pół kilometra minął wjazd na działkę na której ktoś się budował, na którym ostatnio się zatrzymał.

 

Coś poczuł.

 

Spadał.

Urywał się.

Rozszczepiał się.

 

Przejechał jeszcze 150 metrów.

 

51° 17' 17.5999" N 21° 2' 53.3" E

 

Zatrzymał się na rozjeździe.

 

Łzy cisnęły Mu się do zamkniętych oczu.

 

Część Jego Energii wyszła z limitowanej czterowymiarowej czasoprzestrzeni.

 

Płynęła niczym fale radiowe czy wiatr słoneczny.

 

Szukał Jej.

 

Dążył do Niej.

 

Po paru sekundach…

Znalazł Ją.

 

Byli Energiami.

Byli Osobowością.

Świadomościami.

 

Co Ty tu robisz?! - Była zaskoczona Jego obecnością.

…Ewa…Ja…Ja…Zginąłem…

 

Zaczął drżeć i przybrał ciemno-granatową barwę.

 

Chciał się w Nią wtulić.

 

Jej jasna, wibrująca częstotliwość Go otuliła, niczym ciepłym, kojącym, bezpiecznym płaszczem.

 

Jego ciało szlochało.

Drżało.

Wstrząsały nim impulsy wychodzące z miejsca, gdzie rdzeń kręgowy łączy się z mózgowiem, w okolicy karku.

Rozchodziły się po całym ciele i uwalniały Jego energię w eter.

 

Jego cząstki, molekuły, atomy, Energia, Świadomość wracały do Źródła.

 

Długo Go tuliła.

Płakał.

Cały drżał.

Rezonował.

 

Jakby oddawał wszystko, co trudne i smutne przydarzyło się w trakcie tego wcielenia.

 

\\ The New Dream - Ananui \\

https://open.spotify.com/track/63fCw12JkYbkjZIEZYtqJ2?si=5a0658366e4b4b70

https://www.youtube.com/watch?v=C7x3lj6ckck

 

 

Dzieliła z Nim Energię Źródła.

 

Sztorm na morzu cząsteczek powoli się uspokajał.

 

To było jak ciepła wibracja.

 

Niczym delikatny, cichy, sopranowy syreni śpiew.

 

Echo śpiewu kosa o poranku, niesione przez ciepły, lekki wiatr po grzbietach morskich fal.

 

Jego fizyczne ciało dosłownie czuło jak upływa z niego energia.

 

Powoli zaczynał czuć ciepło.

 

Ewa zwiększyła swoją wibrację jeszcze bardziej.

 

Jego molekuły, fotony, elektrony nadal spływały.

 

Aż do ostatniej cząstki.

 

Powoli zanikali w Świetle, w Źródle.



 

Koniec transmisji.



 

Otworzył oczy.

Czuł na policzkach kręte, wilgotne ślady kończące się na brodzie.

 

Schował twarz w dłoniach.

 

Wziął głęboki oddech.

Rozejrzał się dookoła.

 

Sprawdził lusterka.

 

Powoli ruszył.

 

Czuł ogromną pustkę.

Przepaść w swojej osobowości.

Urwisko w jaźni.

 

Jechał nieobecny.

Nie on prowadził auto.

 

Jakiś automat wewnątrz niego.

Może pamięć mięśniowa.

Może ktoś inny.

Jakaś inna forma Inteligencji, Świadomości.

 

Znowu miał spojrzenie “tysiąca jardów”.

 

Po raz pierwszy od około 8 lat.

Jeszcze w czasach, gdy był medykiem bojowym.

 

Po kilku minutach poczuł silny ból lewej piszczeli.

 

“Hmmm…Ciekawe to ciało…” - pomyślał.

 

Gdy pojawił się silny ból lewego przedramienia, a następnie ból po lewej stronie żeber zauważył, że gdyby doszło do zderzenia z Volvo to właśnie te okolice ucierpiały by w pierwszej kolejności.

 

Pomyślał, że to resztka sygnałów z tamtego wszechświata, z tamtej rzeczywistości.

 

Ból brzucha i klatki piersiowej…

 

Nie wiedział kiedy wjechał na ekspresową S7.

 

Kilometry umykały niepostrzeżenie.

 

Ból ramion i głowy.

 

Powoli zbliżał się do Warszawy, gdzie mieszkał od 8 lat i pracował.

 

Ból całego ciała.

 

Odczuwał w środku powolne miażdżenie i rozrywanie.

 

Dopiero, gdy dotarł do swojego ulubionego znaku drogowego, 51° 24' 52.0978" N 21° 1' 45.5185" E, https://maps.app.goo.gl/kN7iMukPrpCDmMH89, pojawiło się uczucie ciepłego rezonowania, a ból zaczął szybko zanikać.

 

Przez całą drogę milczał.

 

Czuł, jakby coś się w nim rozsiadało.

Rozglądało.

Dopasowywało.

Jakaś siła, Energia.

 

Wjechał na parking w pobliżu mieszkania, które wynajmował z przyjaciółką lesbijką.

 

Gdy wysiadł z auta, stawiał pierwsze kroki.

 

Zupełnie jakby uczył się na nowo chodzić.

 

Ale to nie on kontrolował nogi.

 

Ciało stawiało niespieszne kroki.

 

Kompletnie bez jego udziału.


 

Wszedł do swojego pokoju.

Mały, dwunastometrowy prostokąt z jednym oknem.

 

Panował w nim chaos.

 

Jakby zamieszkiwała tutaj dwunastoosobowa rumuńska rodzina, pod jego nieobecność.

 

\\ We Are Here - Aleya Dao \\

 

https://open.spotify.com/track/3F1vwSVgd0WDQwI4haG5YI?si=387bd3d094b646af

https://www.youtube.com/watch?v=2nskrMeqAh8

 

Pomyślał, że taki widok zastałaby jego rodzina, gdy przyjechałaby zabrać jego rzeczy.

 

Jego uwagę przykuła czarna, elegancka bransoleta.

Trzy skórzane oploty.

Jeden, po środku, sznurowany.

Na trzecim trzy błyszczące korale.

Na pierwszym metalowa klamra.

Z napisem: “ Jesteś częścią mojego szczęścia”.

 

Dostał ją na drugim spotkaniu z Em i jej mężem Lu.

 

Lu miał bardzo podobną, z innym napisem.

 

Pomyślał, że Adam chciałby zostać z nią pochowany.

Chciałby mieć ją na nadgarstku.

 

Odczuł zawodzący po cichu smutek z innego wymiaru.

 

Nie nosił jej do pracy, ponieważ bał się, że ją zerwie lub uszkodzi.

 

Upewniając się zaraz uprzednio u Em, postanowił ją nosić cały czas.

 

Po raz pierwszy odkąd tu mieszkał, słyszał w oddali smutno zawodzące wilki.

 

Jakieś dziecko cicho szlochało za ścianą.

 

Wszedł do łazienki.

 

Kompletnie był odłączony od ciała.

 

Był tylko biernym obserwatorem.

 

Rozebrał ciało.

 

Wszedł do wanny.

 

\\ Open Path - Aleya Dao \\

 

https://open.spotify.com/track/5ae6v6GUnSKzoje8aBVW6x?si=9331d13e6dac4ea5

https://www.youtube.com/watch?v=k4PgjsWOWKk

 

Chwycił maszynkę do golenia.

 

Powoli zaczął depilować klatkę piersiową.

Pachy.

Przyrodzenie i jego okolice.

 

Chciał zadbać o to biedne ciało.

 

Tyle przeżyło…

 

Włączył prysznic.

 

Lecz tym razem ustawił wodę na około 36 stopni Celsiusza.

Nie, jak miał w zwyczaju na gorącą.

 

Chwycił zielono-białą gąbkę.

 

Wycisnął sporą ilość żelu 3 w 1 Old Spice Whitewater.

 

Na jej miękką część.

Czego również nie miał w zwyczaju.

 

Powoli, z pełną uwagą rozprowadził żel po zielonej powierzchni.

 

Dłoń powoli przesuwała gąbką po ciele.

 

Jego  Świadomość obserwowała wszystko zza czegoś w rodzaju pancernej szyby.

 

Gąbka mydliła umięśnioną klatkę piersiową z bardzo dużym tatuażem na niej.

Było to duże serce, a z żył płucnych i głównych wydobywały się kłęby dymu.

 

Szerokie barki.

 

Wyraźnie odznaczające się mięśnie naramienne i czworoboczne.

 

Trójgłowe ramienia.

 

Szyja.

 

Stary Adam by już panikował, gdy tylko coś się zbliżało do Jego policzków.

 

Teraz nie było nic.

 

Poczuł zapach morza.

 

Zamknął oczy.

 

Letnia orzeźwiająca bryza.

 

Zapach rozgrzanego bałtyckiego piasku.

 

A na nim, obok Niego rozgrzane Jej ciało.

Z kolorowymi, subtelnymi koralikami na kostkach.

 

Pachniała waniliowymi pudrowymi pastylkami.

 

Trzymali się za dłonie.

Wsunięte w rozgrzany piasek, o który ocierała się delikatna bursztynowa biżuteria.

 

Gdy mówiła do Niego, czuł zapach świeżej, lekko zmrożonej , soczystej mandarynki, którą przed chwilą delikatnie Jej wsunął do ust.

Delikatnie przesuwając kciukiem po czerwono-malinowych wargach.

 

Za nimi na wydmach rosły bujne trawy, targane ciepłym wiatrem.


 

Otworzył oczy.


 

Brzuch.

 

Krocze.

 

Gąbka zrobiła się odrobinę szorstka.

 

Dodał żelu.

 

Zależało mu na byciu jak najbardziej delikatnym.

 

Chciał oddać Mu ostatni hołd.

 

Napieniona gąbka czule przesuwała się po obszernych udach.

 

Wyraźnych, dużych łydkach, które zrobiły na nim wrażenie.

 

Delikatnie po stopach.

 

Między palcami.

 

Odłożył gąbkę.

 

Powoli się spłukiwał.

 

Obserwował jak upierzone pojedyncze krople wody leniwie sunęły w dół.

By po chwili połączyć się w większe strumyki.

 

Rysowały na jego skórze mokre, efemeryczne ścieżki.

 

Było to dla niego nadzwyczaj ciekawe zjawisko.


 

Z dziecięcym zaciekawieniem wziął różowo-malinową butelkę z białą pompką u góry.

 

Nacisnął dwa razy i gęsty, słodko-goździkowy żel wmasował sobie we włosy i głowę.

 

Chwycił za pompkę żelu intymnego.

Niczym nagle przełączony kanał, wybiło się wspomnienie, gdy w 4 klasie podstawówki, wychowawczyni zapytała się na lekcji biologii o pielęgnację miejsc intymnych.

Czy myje się je mydłem?

Nikt nie odpowiedział.

Adam jedyny się zgłosił.

“Żelem intymnym”.

Zaciekawione spojrzenia koleżanek z klasy.

Z lekkim uniesionym kącikiem ich warg.

Spojrzenia chłopców z klasy, mówiące “Delikates jebany”.

 

To było niczym oglądany serial.

Niczym przeglądany album z żywymi zdjęciami.

 

Namydlił przyrodzenie, krocze, tyłek.

 

Następnie biały żel z malutkimi drobinkami w skali szarości wmasował sobie w twarz.

Bardzo podobał mu się ten zapach.

Trawa cytrynowa i zielona herbata.

Plus torf i piasek wulkaniczny w składzie.

 

Dłonie zbliżały się do policzków.

 

Bardzo odległy, przerażony głos krzyczał “Nie, nie, nieee!”.

 

Dotknął dłońmi policzków.

 

Brak reakcji.

 

Jakby pusta cielesność.

Zero emocji.

Zero strachu.

Zero odczuć.

Spokojnie wsmarowywał maź w twarz.

 

To ciało po raz pierwszy w życiu nie było reaktywne w tym miejscu.

 

Skupił się na walorach zapachowych.

 

O tak.

Ta kompozycja zasługiwała, by pielęgnować jego, nad wyraz, delikatne policzki.

 

Za pancerną szybą pojawiło się Wspomnienie.

 

Gdy Jej dłonie prowadziły tę gąbkę.

Po Jego ciele.

Po klatce piersiowej…

…Po…

Policzkach…

 

Wszystko dokładnie spłukał głęboko oddychając, wciągając w nozdrza wszystkie orkiestralnie grające nuty zapachowe.

 

Wziął bawełniany ręcznik.

 

Wycierał się, nie jak do tej pory, szorując ręcznikiem po skórze.

 

Tym razem zrobił to tak, jak chyba robią kobiety.

Przykładając ręcznik do wilgotnych miejsc…

Miejsce za miejscem.

 

Był bardzo delikatny i współczuły dla tego ciała.

 

W pewien sposób chciał oddać Mu hołd.

Podziękować za prawie cztery dekady wysiłku na tej gęstej planecie.

Chciał podziękować Adamowi.

Był w nim szczery podziw.

Mimo, że tyle przeżył, tyle wycierpiał…Otrzymał tyle bólu, tyle poniżenia…To mimo wszystko pozostał ciepłym, współczułym i bardzo wrażliwym człowiekiem, istotą.

 

Zabrakło pianki do golenia.

 

Ubrał ciało w ulubione ciuchy i podeszdł do drogerii.

 

Liczył po cichu na to, że Ją spotka.

 

Nic takiego nie miało miejsca.

 

Wrócił do mieszkania.

 

Usiadł.

 

Zamknął oczy.

 

…Był bardzo nieoczywistą, barwną postacią…

A jego dziwnie poskręcane życie nadawało się co najmniej na scenariusz filmu.

 

Będzie Go brakowało w tej rzeczywistości.

Przydałby się…


 

Jaki był? - zapytasz?

20250408_132435.jpg

20250408_134519.jpg

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2025

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...