Skocz do zawartości
Dark

Ziarno pożądania

Rekomendowane odpowiedzi

Rozdział 1: Święta Paulina

Z pamiętnika Jana
„Kurwa, znowu to samo. Leżę obok Paulinki, mojej ślicznej blondyneczki, a kutas mi pęka z chcicy. Ona taka piękna – te loczki, te cycki, cholera, jak z romansidła – a w łóżku jak zakonnica. Chcę ją rżnąć, aż będzie krzyczeć, chcę widzieć, jak obcy faceci, stare, owłosione dziady, walą ją we wszystkie dziury. Śnię o tym, jak klęczy, a oni spuszczają się na jej buźkę. Ale ona? Ciągle ta sama śpiewka – tylko cipka, żadnych oralnych gierek, bo to „grzech”. Szlag mnie trafia, ale kocham ją, więc czekam. Kiedy moja święta Paulinka stanie się kurewką.”

 

W sercu Wadowic, gdzie bruk dudnił pod butami pobożnych, a kościelna wieża strzegła tradycji, Paulina i Jan żyli w pozornej harmonii. Paulina – 33 lata, 167 cm, 49 kg, z blond lokami opadającymi na pełne piersi rozmiaru D – była uosobieniem cnót. Jej uroda, niemal anielska, kontrastowała z surowością miasteczka. Pracowała jako masażystka w sanatorium, gdzie jej delikatne dłonie koiły ciała starszych pacjentów. Jan, jej mąż, nie podzielał jej wiary. Jego myśli krążyły wokół pragnień, które skrywał, choć w głębi duszy chciał, by Paulina je z nim dzieliła.

Ich sypialnia była pustynią namiętności, miejscem, gdzie miłość ustępowała mechanicznej rutynie. Tamtej nocy Paulina leżała na plecach, jej blond loki rozlały się na poduszce jak złote nici, a smukłe uda rozchyliły się niechętnie, jakby z obowiązku. Jan, nagi, z kutasem sztywnym i pulsującym, wszedł w nią bez ceregieli. Jej cipka, wilgotna, lecz ciasna, zdawała się opierać jego pchnięciom. Poruszał biodrami w jednostajnym, niemal fabrycznym rytmie, jego jądra obijały się o jej skórę z głuchym plaśnięciem. Nie było w tym żaru, tylko chłód obowiązku. Paulina wpatrywała się w sufit, jej dłonie spoczywały bezwładnie na prześcieradle, a pełne piersi, ledwo widoczne pod cienką koszulą, falowały lekko z każdym jego ruchem.

– Paulinko, maleńka, possij mnie – szepnął, jego głos chrypiał z pożądania, kutas drgał w niej, spragniony jej ust.
– Jasiu, nie – odparła ostro, jej ton świętoszkowaty, niemal jak z ambony. – To nie dla mnie.

Jej słowa były jak policzek. Jan zacisnął zęby, jego pchnięcia stały się szybsze, niemal wściekłe, ale wciąż puste. Spuścił się w niej szybko, jego sperma wypełniła ją ciepłem, ale Paulina leżała bez ruchu, jej oddech płytki, niespełniony. Zsunął się z niej, frustracja paliła mu gardło. Leżeli w milczeniu, ich ciała oddzielone niewidzialną barierą. Nawet wytrysk nie zmył pragnienia, by ją possać, by poczuć jej język na swoim członku, by zobaczyć, jak traci kontrolę. Paulina leżała bez ruchu, jej oddech płytki, jakby chciała, by to wszystko już się skończyło.

Leżeli w milczeniu, ich ciała oddzielone niewidzialną przepaścią. Paulina, wciąż rozgrzana, przesunęła dłonią po brzegu kołdry, jej smukłe palce drżały lekko, jakby walczyły z niewypowiedzianym pragnieniem.
– Jasiu, czuję, że czegoś ci brak – wyszeptała, jej głos miękki, ale pełen niepokoju. – Ty chcesz więcej, prawda?
Jan odwrócił się, jego oczy błysnęły w półmroku.
– Paulinko, chcę cię rżnąć, aż będziesz krzyczeć. Chcę widzieć, jak się otwierasz, jak bierzesz wszystko, czego ja chcę. Kurwa, chcę, żebyś była moja… moją... - nie dokończył.
Zacisnęła usta, jej wiara zbuntowała się przeciw jego słowom.
– To grzech, Jasiu. Nie mogę tak myśleć. Potrzebuję kogoś, kto mnie poprowadzi, ale nie ciebie, nie z tymi… brudnymi myślami. Pójdę do księdza Stefana. On zna odpowiedzi, których ty nie masz.
Jan uniósł brew.
– Ksiądz Stefan? Dobra, kochanie. Idź, porozmawiaj. Gorzej przecież nie będzie.

- Przestań! - powiedziała i odwróciła się do niego plecami.

  • Lubię 3
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Następnego dnia Paulina, ubrana w biały fartuch, który ciasno opinał jej szczupłą talię, pracowała w sanatorium. Materiał fartucha podkreślał jej smukłą sylwetkę, a dekolt, choć skromny, odsłaniał delikatny zarys jej pełnych piersi. Na stole do masażu leżał pan Kowalski, emerytowany nauczyciel, którego ciało, grube i niekształtne, przypominało dawno zapomniany posąg. Jego klatka piersiowa, porośnięta gęstymi, siwymi włosami jak mech, unosiła się i opadała z każdym oddechem. Oczy pana Kowalskiego, błyszczące chciwie, ślizgały się po jej ciele, śledząc każdy jej ruch, gdy rozsmarowywała oliwkę na jego skórze. Paulina, z blond lokami opadającymi na policzki, pochylała się nad nim, jej dłonie, delikatne, ale pewne, ugniatały jego ramiona.

– Masz ręce jak anioł, Paulina – mruknął pan Kowalski, jego głos miał lubieżny posmak, a wzrok zatrzymał się na jej ustach.

– Ale w oczach kryje sie coś więcej, co? Jakaś tajemnica, którą tylko prawdziwy mężczyzna mógłby odkryć.

Poczuła gorąco na karku, jej skóra zapłonęła pod jego spojrzeniem. Uśmiechnęła się sztywno, starając się zachować profesjonalizm, ale jego słowa wryły się w jej umysł jak zadra. Kontynuowała masaż, przesuwając dłonie wzdłuż jego ramion, czując, jak jego mięśnie napinają się pod jej dotykiem. Nagle jego szorstka dłoń, jakby przypadkiem, musnęła jej udo, przesuwając się w górę, tuż pod rąbek fartucha. Paulina cofnęła się gwałtownie, jej serce zabiło szybciej – z oburzenia czy podniecenia? Nie była pewna. Jej oddech przyspieszył, a w głowie zakiełkowała myśl, która ją przerażała i fascynowała zarazem.

– Panie Kowalski, proszę się skupić na masażu – powiedziała, jej głos był stanowczy, ale drżący.

– Och, skupiam się, Paulino. Skupiam się na tobie – odparł, jego usta wykrzywiły się w uśmieszku, który sprawił, że poczuła dreszcz.

– Jesteś jak obraz, który chce się dotknąć, poczuć pod palcami.Paulina zacisnęła usta, jej palce zacisnęły się mocniej na jego skórze, jakby chciała ukarać go za te słowa. Ale w jej wnętrzu coś kiełkowało, coś, co dotąd tłumiła. Skończyła masaż w milczeniu, jej myśli krążyły wokół jego dotyku, jego słów, a w jej wyobraźni pojawił się obraz – ona, na stole, z panem Kowalskim nad sobą, jego grube dłonie na jej ciele. Potrząsnęła głową, odpędzając wizję, ale ciepło między jej udami zdradzało, że jej ciało zareagowało inaczej. 

  • Lubię 4
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Wracając z pracy Paulina przekroczyła próg biura parafialnego, mieszczącego się za zakrystią. Pomieszczenie, skąpane w półmroku, pachniało woskiem i starymi księgami, a światło świec odbijało się w ikonach na ścianach. Ksiądz Stefan, mężczyzna po pięćdziesiątce, siedział za biurkiem, jego niebieskie oczy, głębokie jak jeziora, zatrzymały się na niej, gdy usiadła. Jej spódnica, skromna, lecz ciasno opinająca biodra, podsunęła się lekko, odsłaniając smukłe łydki. Paulina poprawiła ją nerwowo, czując, jak jego spojrzenie przeszywa ją na wskroś.

– Paulino, z czym przychodzisz – powiedział, jego głos był ciepły, lecz tchnął autorytetem, który sprawił, że jej serce zadrgało.

Usiadła sztywno, jej dłonie splotły się na kolanach, a blond loki zsunęły się na ramię. Z wahaniem zaczęła mówić, jej słowa płynęły powoli, jakby wyrywane z głębi duszy. Opowiedziała o chłodzie, który wkradł się między nią a Jana, o jego „grzesznych” pragnieniach, które ją przerażały – o jego prośbach, by była bardziej otwarta, by pozwoliła mu na rzeczy, które uważała za nieczyste. Mówiła o własnej pustce, o wierze, która ją trzymała, ale nie dawała odpowiedzi na pytania, które ją dręczyły.Stefan słuchał w milczeniu, jego palce splatały się na biurku, a spojrzenie, intensywne i niemal namacalne, zdawało się rozbierać ją warstwa po warstwie, jakby widział więcej, niż chciała ujawnić. Gdy skończyła, pochylił się lekko, jego głos zniżył się do hipnotycznego szeptu.

– Paulino, twoja kobiecość to dar od Stwórcy – zaczął, jego ton był jak miód, słodki, lecz lepki.

– Twoje ciało, ta świątynia, którą Bóg ci dał, nie jest przekleństwem, lecz błogosławieństwem. Męskość mężczyzny – jego siła, jego głód – to także dar. Nie bój się go przyjąć, nie bój się siebie. Otwórz się na to, co w tobie płonie, na to, co czyni cię żywą.

Zbliżył się, jego dłoń musnęła jej ramię, niby przypadkiem, ale ciepło jego palców pozostało na jej skórze jak piętno. Paulina zadrżała, jej oddech przyspieszył, a słowa księdza wnikały w nią, budząc coś, czego nie potrafiła nazwać.

– Twoje troski, Paulino, nie są grzechem – kontynuował, jego oczy błyszczały w półmroku. – Są wołaniem twojej duszy o wolność. Bóg stworzył cię, byś była pełna, byś doświadczała. Nie tłum tego. Zaufaj mi, pokażę ci drogę do prawdy o tobie samej.Przysunął się jeszcze bliżej, jego kolano otarło się o jej udo, a zapach jego wody kolońskiej zmieszał się z wonią kadzidła. Paulina poczuła, jak jej ciało reaguje – ciepło rozlało się w dole brzucha, a serce biło jak oszalałe. Skinęła głową, niezdolna do sprzeciwu, jej oddech był krótki, urywany.

– Dobrze, ojcze – wyszeptała, jej głos drżał – Zaufam.

- Przyjdź za tydzień.

Wstała, czując, że podłoga pod jej stopami jest mniej stabilna, niż się wydawało. Słowa Stefana rozbrzmiewały w jej głowie jak zaklęcie, a jego dotyk wciąż palił jej ramię. Wychodząc, rzuciła ostatnie spojrzenie na jego sylwetkę – szerokie ramiona, lekko pochylona głowa, oczy, które zdawały się wiedzieć o niej więcej, niż ona sama.

  • Lubię 2
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Paulina siedziała w skromnym salonie ich domu, otulona pledem, z książką w dłoniach. Na okładce widniał tytuł: „Duma i uprzedzenie” Jane Austen. Czytała o Elżbiecie Bennet i panu Darcym, o ich pełnych napięcia spotkaniach i niewypowiedzianych uczuciach. Słowa płynęły przed jej oczami, ale jej myśli były gdzie indziej. Zamiast skupić się na subtelnych zalotach literackich bohaterów, czuła, jak jej własne ciało reaguje na coś bardziej pierwotnego. Zamknęła książkę, odkładając ją na stolik, i spojrzała w okno, za którym zapadał zmrok.

Drzwi wejściowe trzasnęły, zwiastując powrót Jana. Wszedł do salonu, zdejmując kurtkę, jego twarz była zmęczona po dniu pracy, ale oczy rozjaśniły się na jej widok.
– Paulinko, jak ci minął dzień? – zapytał, siadając obok niej na kanapie.
Wyprostowała się, jej dłonie mimowolnie zacisnęły się na brzegu pledu.

– W sanatorium był pan Kowalski – zaczęła cicho, jej palce nerwowo ściskały brzeg pledu. – Znowu próbował ze mną flirtować. Mówił, że mam piękne oczy i… że chciałby mnie lepiej poznać.

Jan spojrzał na nią, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Pochylił się bliżej, kładąc dłoń na jej ramieniu.

– Nie dziwię mu się, Paulinko. Jesteś piękna, atrakcyjna. Każdy mężczyzna by cię chciał. Dlatego ja jestem takim szczęściarzem, że cię mam – powiedział, jego głos brzmiał ciepło, ale w jego oczach mignęło coś trudnego do odczytania.

Paulina spuściła wzrok, czując, jak jej policzki płoną.

– Jasiu, to nie jest odpowiednie – mruknęła, ale jego słowa wciąż dźwięczały jej w uszach, budząc w niej sprzeczne emocje.

 

Tej nocy, Paulina włożyła swoją bawełnianą piżamę – wygodne spodnie i bluzę, które otulały jej ciało miękką tkaniną. Położyła się do łóżka i przytuliła do Jana, który już spał. Jego ciepło i równy oddech były znajome, uspokajające, ale sen nie nadchodził. Jan spał obok, jego miarowy oddech wypełniał pokój, Paulina leżała z szeroko otwartymi oczami. Ciemność zdawała się pulsować wokół niej, a w jej umyśle zaczęły pojawiać się obrazy, których nie mogła odpędzić. Pan Kowalski – jego grube, natarczywe dłonie na jej skórze, jego uśmiech, który obiecywał coś zakazanego. Potem ksiądz Stefan – jego przenikliwe, niebieskie oczy, głos pełen ciepła, ale i władzy, gdy mówił o ogniu w jej duszy. Te dwie postaci splatały się w jej myślach, budząc w niej gorąco, którego nie potrafiła stłumić. Oddech Pauliny przyspieszył, gdy jej wyobraźnia zaczęła malować obrazy – Kowalski, jego natarczywe dłonie na jej ciele, jego usta szepczące komplementy. Jej biodra poruszyły się lekko, starając się nie zakłócić snu męża.

Jej dłoń wędrowała po brzuchu, niżej, wsunęła się pod spodnie, gdzie czekała na nią wilgoć. Była mokra, bardziej, niż chciała przyznać. Palce znalazły łechtaczkę, pulsującą i wrażliwą, i zaczęła ją pieścić – najpierw delikatnie, okrężnymi ruchami, ale szybko jej dotyk stał się bardziej zdecydowany. Wsunęła dwa palce w siebie, głęboko, czując, jak jej cipka zaciska się wokół nich. Biodra poruszyły się instynktownie, podążając za rytmem, który narzucało jej ciało.

W jej głowie rozegrała się scena – Kowalski, jego nagi tors, gruby, sterczący kutas, gotowy, by ją possiąść. Potem ksiądz Stefan, w sutannie, ale z dłonią na jej karku, prowadzący ją ku grzechowi. Jęknęła głośniej, jej palce poruszały się szybciej, wbijając się w nią z siłą, która niemal bolała. Wyobraziła sobie, jak Kowalski wchodzi w nią od tyłu, a Stefan wypełnia jej usta – dwa ciała, dwa pragnienia, walczące o nią w jej własnej fantazji.

Orgazm przyszedł nagle, jak fala gorąca, rozlewając się po jej ciele. Jej uda zadrżały, soki spłynęły po palcach, zostawiając je lepkie i ciepłe.

Leżała chwilę nieruchomo, wsłuchując się w oddech Jana, a potem zamknęła oczy. Zasnęła, przytulona do męża, ale niepewna, czy to, co czuła, było ulgą, czy nowym ciężarem na sercu.

  • Lubię 5
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Rozdział 2. Poczwarka.

Dzisiejszy dzień był jak pieprzony rollercoaster. Paulinka wróciła z sanatorium z tym błyskiem w oku – jak wtedy, gdy pierwszy raz wsadziłem jej rękę pod sukienkę, a ona mówiła, że to grzech. Opowiadała o Kowalskim, jak ją komplementował, a ja, cholera, miałem ochotę rozwalić stół. Ale nie. Powiedziałem, że się nie dziwię, bo jest piękna, że każdy facet chciałby ją przelecieć. I to prawda – moja Paulinka to anioł z cyckami, które śnią mi się co noc. Ale coś w niej pęka, czuję to. Wieczorem, gdy spałem, obudziłem się i widziałem, jak się dotyka pod kołdrą. Jej ręka chodziła, a ona cicho pojękiwała. Kurwa, kutas mi stanął od razu. Chcę, żeby ta nowa Paulinka była moja – żeby dawała mi dupy, jak nigdy wcześniej, i żeby opowiadała, jak inni ją walą. Niech się pieprzy, z kim chce, byle wracała do mnie.

 

Paulina stała w półmroku sali zabiegowej sanatorium, gdzie mdłe światło lampy odbijało się w jej blond lokach, tworząc wokół nich złocistą aureolę. Biały fartuch, ciasno zapięty na jej smukłej talii, podkreślał krągłość bioder i pełne piersi, które falowały lekko przy każdym oddechu. Przed nią, na stole do masażu, leżał pan Kowalski – jego potężne, tłuste ciało, pokryte siwymi włosami, wyglądało jak sylwetka wieloryba wyjęta z pradawnych opowieści. Był w nim jednocześnie magnetyzm, coś pierwotnego, co jednocześnie budziło lęk i kusiło, jak mrok, który czai się w ludzkiej duszy. Jego oczy, głębokie i błyszczące, wodziły po jej sylwetce z nieskrywaną chciwością, gdy smarowała dłonie oliwką, przygotowując się do masażu.

– Gotowy, panie Kowalski? – zapytała cicho, a jej głos, choć miękki, zadrżał, jakby przeczuwała, że przekraczają niewidzialną granicę.

– Z tobą, Paulino, zawsze – odpowiedział, a jego usta wygięły się w uśmiechu, który sprawiał, że jej serce zabiło mocniej.

– Te ręce… delikatne jak u anioła, ale czuję w nich coś więcej. Coś, co nie daje spokoju.

Uśmiechnęła się, tym razem bez zwykłej rezerwy, czując, jak jego słowa rozpalają w niej drobną iskrę. Położyła dłonie na jego ramionach, zaczynając masaż – jej palce ślizgały się po napiętych mięśniach, a oliwka lśniła na jego skórze jak płynne złoto. Ich rozmowa płynęła leniwie, niczym taniec pełen niedopowiedzeń.

– Pan to zawsze wie, co powiedzieć – szepnęła, pochylając się tak blisko, że jej oddech musnął jego ucho.

– A ty, Paulino, masz w sobie zagadkę – odparł, jego głos obniżył się do gardłowego pomruku. – Tajemnicę, którą każdy chce rozwikłać. Nie powiesz mi, że tego nie czujesz.

Zadrżała, ale nie przerwała. Jej dłonie pracowały rytmicznie, a w głowie rozbrzmiewały echa opowieści, romansów które czytała. Nie tak to powinno wyglądać.. Czy ona rzeczywiście skrywała w sobie  coś mrocznego, co czekało na wyzwolenie pod tym dotykiem? Kowalski uniósł głowę, a jego spojrzenie przeszyło ją jak sztylet.

– Wiesz, Paulino, plecy już mi nie dokuczają. Ale brzuch… i klata… tam by mi się przydało. Poproszę.

Przełknęła ślinę, jej dłonie zawisły w powietrzu. W pamięci mignęły jej słowa księdza Stefana, zasłyszane kiedyś w kazaniu: "Otwórz się na to, co w tobie żyje". Skinęła głową, ledwie słyszalnie szepcząc:

– Dobrze, spróbuję. Przesunęła dłonie niżej, rozsmarowując oliwkę na jego brzuchu – twardym, unoszącym się ciężko pod jej palcami. Potem przeszła na klatkę piersiową, czując szorstkość siwych włosów i ciepło jego skóry. Byli tak blisko, że jej biodro ocierało się o krawędź stołu, a jego oddech owiewał jej szyję, gorący i wilgotny. Napięcie między nimi narastało, jak niewidzialna pajęczyna oplatająca ich ciała. Ręcznik na jego biodrach napiął się wyraźnie, zdradzając erekcję – pulsującą, żywą, niemal prowokującą. Paulina odwróciła wzrok, udając, że tego nie widzi, ale jej policzki zapłonęły, a w dole brzucha rozlało się gorąco. Kowalski zaśmiał się cicho, jego głos brzmiał jak odległy grzmot.

– Spójrz na siebie, Paulino. Ta talia, te loki jak płynne złoto, ta twarz… i te piersi, cholera, takie pełne, że człowiek zapomina, jak oddychać – powiedział, a jego ton balansował na krawędzi bezczelności, choć w oczach miał szczerość, która ją rozbrajała.

– Jesteś jak z baśni, ale nie tych niewinnych.

Zamarła, jej dłonie znieruchomiały nad jego ciałem. Jego słowa były jak pieszczota, która wnikała pod skórę, budząc w niej dreszcz. Nim zdążyła odpowiedzieć, jego szorstka dłoń, ciepła i śliska od oliwki, wsunęła się między jej uda, muskając wewnętrzną stronę przez cienki materiał fartucha. Paulina wzdrygnęła się, oburzenie zapłonęło w jej piersi, ale ciało zdradziło ją – nogi rozchyliły się odrobinę, jakby zapraszały do dalszej śmiałości.

– Panie Kowalski, proszę! – syknęła, odsuwając się gwałtownie. Jej oczy błysnęły gniewem, ale w głosie czaiła się niepewność.Uśmiechnął się, niewzruszony, a jego dłoń zawisła w powietrzu, jakby wciąż ją przyzywał.

– Paulino, nie walcz z tym. Czujesz to samo, co ja. Spróbuj – powiedział, wskazując wzrokiem wybrzuszenie pod ręcznikiem. – Nie bój się tego, kim jesteś.Jej oddech przyspieszył, serce waliło jak oszalałe. W głowie kłębiły się myśli – wstyd, zakazane pragnienia, ale i ciekawość, która paliła ją jak ogień. Zadrżała, a potem, jakby pchnięta niewidzialną siłą, jej dłoń powoli wsunęła się pod ręcznik. Palce natknęły się na jego kutas – gruby, twardy, gorący, pulsujący pod jej dotykiem jak żywa istota. Kowalski jęknął cicho, a ona cofnęła rękę, jakby się sparzyła. Twarz jej płonęła, ale w oczach zamigotało coś dzikiego, pierwotnego.

– Wystarczy – warknęła, odwracając wzrok, choć jej głos drżał, zdradzając burzę w jej wnętrzu.

Kowalski usiadł na stole, ręcznik ledwie zasłaniał jego nagość. Zaśmiał się, patrząc na nią z ukosa.

– Paulino, nie uciekniesz od tego. Przyjdź wieczorem do sauny. Tam dokończymy… rozmowę. Rzymianie wiele spraw załatwiali w saunach.

Pokręciła głową, jej ton był ostry, ale chwiejny.

– Nie, panie Kowalski. Za kogo pan mnie ma?!

Zebrała swoje rzeczy i ruszyła do drzwi, czując, jak jej ciało drży – z gniewu, z zakłopotania, ale też z pożądania, które kiełkowało w niej jak ziarno prawdy. Wiedziała, że ten mrok, który w niej wzbierał, nie da się już stłumić. Wyszedłszy na korytarz, oparła się o ścianę, zamykając oczy. Paulina zacisnęła pięści, czując, że jej własna prawda, choć przerażająca, jest coraz bliżej powierzchni.

  • Lubię 3
  • Przytulam 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Paulina szła przez ulice Wadowic, jakby niesiona niewidzialną siłą, jej kroki mechaniczne, niemal automatyczne. Mgła gęstniała, otulając miasto niczym welon tajemnicy, a jej myśli, wciąż rozpalone obrazami Kowalskiego i jego szorstkiego dotyku, prowadziły ją nie do domu, lecz w stronę kościoła. Nie planowała tego – jej nogi same niosły ją ku zakrystii, ku biuru księdza Stefana, jakby tam miała znaleźć odpowiedzi na pytania, które ją dręczyły. Policzki miała rozpalone, gorące od wstydu i czegoś jeszcze – pragnienia, które pulsowało w niej jak drugi oddech. Jej blond loki, lekko potargane przez wiatr, opadały na ramiona, a smukła sylwetka, skryta pod płaszczem, zdawała się zdradzać wewnętrzny niepokój.Stanęła przed ciężkimi drzwiami gabinetu, jej dłoń zawisła nad klamką. W głowie zamigotała myśl o "Pięknej i Bestii", o Belli, która weszła do zamku bestii, nie wiedząc, co ją czeka. Czy ona też była na progu czegoś nieznanego? Ziarno pożądania, które kiełkowało w jej duszy, przypominało opowieść, której nie znała, ale czuła – opowieść o prawdzie, która rodzi się z mroku, o miłości, która nie boi się potworów. Potrząsnęła głową, odpędzając te refleksje, i pchnęła drzwi. W środku zastała księdza Stefana, który siedział za biurkiem, otoczony stosami ksiąg i ikonami, których złote ramy lśniły w świetle świec. Jego niebieskie oczy, głębokie jak jeziora, podniosły się na jej widok, a na ustach pojawił się cień uśmiechu. Paulina, z rozpalonymi policzkami, wyglądała, jakby przyniosła ze sobą gorączkę – jej oddech był szybki, a spojrzenie zdradzało burzę emocji.

– Paulino, nie spodziewałem się ciebie tak szybko – powiedział, jego głos był ciepły, lecz z nutą zaskoczenia.

Odłożył pióro, którym coś notował, i w personally, jego sylwetka w czarnej sutannie wydawała się jeszcze bardziej władcza.

– Ja… sama nie wiem, dlaczego przyszłam – wyjąkała, jej dłonie splotły się nerwowo, a płaszcz zsunął się lekko, odsłaniając dekolt bluzki, który podkreślał krągłość jej piersi.

– Po prostu… musiałam.

Stefan wstał, obchodząc biurko, by zbliżyć się do niej. Jego spojrzenie przesunęło się po jej twarzy, zatrzymując się na rumieńcach, które zdradzały jej stan.
– Widzę, że coś cię trapi – powiedział, jego ton był niemal hipnotyczny.

– Ale teraz nie mam czasu, Paulino. Przyjdź wieczorem, po wieczornej mszy. Wtedy porozmawiamy… naprawdę.

Jego słowa zawisły w powietrzu, ciężkie od niedopowiedzeń. Paulina poczuła dreszcz – nie była pewna, czy to strach, czy ekscytacja. W jego oczach mignęło coś, co przypominało jej Kowalskiego – tę samą pierwotną, niemal zwierzęcą intensywność. Skinęła głową, niezdolna do odpowiedzi, jej oddech przyspieszył.

– Dobrze, ojcze – wyszeptała, odwracając się, by wyjść. Czuła jego wzrok na plecach, jakby pieścił ją przez materiał płaszcza. Wychodząc, miała wrażenie, że zostawia za sobą cząstkę siebie – tę, która wciąż walczyła z mrokiem, który w niej narastał.

  • Lubię 2
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Paulina stała w kuchni, jej dłonie lekko drżały, gdy kroiła warzywa na kolację. Światło lampy nad stołem rzucało ciepłe smugi na jej blond loki, które opadały na ramiona, a cienka bluzka i spódnica podkreślały smukłą sylwetkę. Jan siedział przy stole, popijając herbatę, ale jego oczy były utkwione w żonie – śledziły każdy jej ruch, zatrzymując się na pełnych piersiach, które falowały przy oddechu, i na biodrach, które kołysały się subtelnie. Wyglądała jak obraz domowej harmonii, ale w jej gestach było coś nowego, coś, co budziło w nim niepokój i narastające pragnienie.

– Jasiu, muszę ci coś powiedzieć – zaczęła Paulina, odkładając nóż i odwracając się od blatu. Jej głos był cichy, niemal zawstydzony, ale drgało w nim napięcie. Spojrzała na niego, jej niebieskie oczy błyszczały niepewnością.

– W sanatorium… pan Kowalski był dzisiaj bardzo natarczywy. Komplementował mnie, mówił o mojej urodzie, ale to nie było takie zwykłe. A potem… dotknęłam go. Wsunęłam rękę pod ręcznik i dotknęłam jego… kutasa.

Jan uniósł brew, jego palce zacisnęły się na kubku z herbatą. Nie odpowiedział od razu, tylko wpatrywał się w nią, jakby chciał przejrzeć jej myśli. W jego oczach zamigotała iskra – nie złości, lecz ciekawości.

– Co poczułaś? – spytał spokojnie, ale w jego tonie czaiło się coś głębszego, coś, co sprawiło, że Paulina zadrżała.Zarumieniła się, jej policzki pokryły się delikatnym różem. Przełknęła ślinę, zanim odpowiedziała.

– Był… twardy, Jasiu. Ciepły. Pulsował pod moimi palcami. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, ale… nie mogłam się powstrzymać. A potem on… zaprosił mnie do sauny wieczorem. Powiedział, że tam moglibyśmy porozmawiać… inaczej. Odmówiłam, ale… boję się.

Jan przechylił głowę, jego spojrzenie stało się bardziej intensywne.

– Czego się boisz, Paulinko? – zapytał, a jego głos obniżył się o ton, nabierając chropowatej nuty.

Paulina spuściła wzrok, jej ręce nerwowo zacisnęły się na brzegu bluzki.

– Boję się, że podniecona mogę ulec pokusie. Zwłaszcza że… ksiądz Stefan też na mnie patrzy. Inaczej. Mówi, że moje pragnienia to dar, że powinnam je przyjąć. Kazał mi przyjść do niego wieczorem, a ja… czuję, że coś we mnie pęka. Nie wiem, co się ze mną dzieje, Jasiu.

Cisza zawisła między nimi, ciężka i gęsta. Jan odstawił kubek na stół z lekkim stuknięciem.

Napięcie między Pauliną a Janem wisiało w kuchni jak gęsta mgła, przesycone pożądaniem, które narastało z każdym ich spojrzeniem. Paulina, wciąż z rumieńcami na policzkach po wyznaniu o Kowalskim i księdzu Stefanie, stała przy blacie, jej blond loki opadały w nieładzie na ramiona, a cienka bluzka przylegała do pełnych piersi, zdradzając sterczące sutki. Jan, siedzący przy stole, patrzył na nią z głodem w oczach, jego dłonie zaciskały się na kubku z herbatą, jakby chciał zmiażdżyć porcelanę. W jego spojrzeniu czaiła się bestia – ta sama, którą Paulina dostrzegła w Kowalskim, w Stefanie, a teraz, z przerażającą jasnością, w swoim mężu.

– Widzę to w tobie, Paulinko – powiedział Jan, wstając powoli z krzesła.

Jego głos był niski, niemal warkotliwy, pełen pierwotnej żądzy.

– Widzę, jak się zmieniasz. Jak cię to nakręca. I wiesz co? Mnie to też napędza. Kurwa, chcę cię teraz.

Podszedł do niej, jego kroki były ciężkie, celowe. Stanął tak blisko, że czuła ciepło jego ciała, zapach jego potu zmieszany z wodą kolońską. Jego dłonie spoczęły na jej ramionach, palce wbiły się lekko w skórę, a potem zsunęły się w dół, muskając jej ręce, aż dotarły do bioder. Paulina zadrżała, jej oddech przyspieszył, a w dole brzucha rozlało się gorąco, które zdradzało jej ciało.

Jej serce zabiło mocniej, a ciało zareagowało instynktownie – sutki stwardniały pod cienką bluzką, drażnione materiałem, a między udami poczuła gorąco.

– Jasiu co ty … – zaczęła, ale jej głos urwał się, gdy jego usta wpadły na jej wargi w gwałtownym, niemal brutalnym pocałunku. Jego język wdarł się do jej ust, eksplorując je z dziką zachłannością, jakby chciał ją połknąć.

Nie było w tym ani krzty delikatności. Jan chwycił ją za biodra, unosząc ją jednym ruchem na kuchenny stół. Talerze zadzwoniły, nóż i widelec spadły na podłogę z metalicznym brzękiem, a puszka z przyprawami przewróciła się, rozsypując paprykę na blat. Paulina jęknęła, zaskoczona jego siłą, ale jej nogi rozchyliły się instynktownie, a ręce wplotły w jego włosy, przyciągając go bliżej. Bestia w Janie przejęła kontrolę – widział w niej nie tylko żonę, ale kobietę, która budziła w nim dzikość, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczył. Chwycił jej bluzkę obiema rękami i rozerwał ją jednym szarpnięciem – guziki posypały się na podłogę jak grad, odsłaniając pełne, krągłe piersi, które zafalowały w rytmie jej przyspieszonego oddechu. Jej sutki, ciemne i nabrzmiałe, sterczały wyzywająco, drażnione chłodnym powietrzem kuchni. Jan syknął z pożądania, jego dłonie ścisnęły jej piersi, palce wbiły się w miękką skórę, a kciuki drażniły sutki, aż Paulina westchnęła, jej głowa odchyliła się do tyłu.

– Boże, Paulinko, jakie ty masz cycki – warknął, jego głos chropowaty, niemal zwierzęcy. Pochylił się, jego usta zamknęły się na jednym sutku, ssąc go tak mocno, że Paulina krzyknęła, a ból zmieszał się z rozkoszą. Jego zęby musnęły wrażliwą skórę, a język krążył wokół brodawki, zostawiając wilgotny ślad.Jego dłonie nie próżnowały – jedna zsunęła się pod jej spódnicę, brutalnie szarpiąc majtki. Materiał pękł z głośnym trzaskiem, odsłaniając jej cipkę, która lśniła od wilgoci, gotowa i spragniona. Paulina drgnęła, gdy jego palce znalazły jej łechtaczkę, drażniąc ją szybkimi, niemal wściekłymi ruchami. Wsunął dwa palce w jej wnętrze, głęboko, czując, jak jej ścianki zaciskają się wokół nich, ociekając sokami, które spływały po jego nadgarstku. Jęknęła głośno, jej biodra poruszyły się ku jego dłoni, a paznokcie wbiły się w jego ramiona, zostawiając czerwone ślady.

– Jasiu! – wysapała, jej głos drżał od podniecenia, ale Jan nie słuchał. Zdzierał z niej resztki spódnicy, materiał zsunął się na podłogę, zostawiając ją nagą od pasa w dół, rozłożoną na stole jak ofiara dla jego żądzy. Rozpiął swoje spodnie, uwalniając kutasa – grubego, nabrzmiałego, z żyłami pulsującymi pod skórą, lśniącego od preejakulatu. Chwycił ją za uda, rozchylając je szeroko, aż poczuła, jak mięśnie napinają się do granic.

–C hcę cię rżnąć, Paulinko – warknął, jego oczy płonęły dzikością.

– Chcę, żebyś była moja. Cała. Dziką.Wszedł w nią jednym, potężnym pchnięciem, wypełniając ją tak głęboko, że krzyknęła, jej ciało wygięło się w łuk na stole. Jego biodra uderzały w nią z głośnym plaśnięciem, jądra obijały się o jej tyłek, a kutas wdzierał się w jej cipkę z brutalnym rytmem. Paulina wiła się pod nim, jej piersi podskakiwały przy każdym ruchu, a z ust wydobywały się ochrypłe, niekontrolowane okrzyki. Jej cipka zaciskała się wokół niego, mokra i gorąca, jakby chciała go wchłonąć.

– Mocniej, Jasiu! – wykrzyknęła, jej głos był niemal błagalny, oczy błyszczały dzikością, której nigdy wcześniej w niej nie widział.

Jan przyspieszył, jego pchnięcia stały się jeszcze bardziej gwałtowne, niemal brutalne. Stół trząsł się pod ich ciężarem, skrzypiąc w rytmie ich ruchów. Jego dłonie ściskały jej uda, zostawiając czerwone ślady, a pot spływał po jego czole, gdy walił ją z całą siłą, jaką w sobie miał. Paulina drapała mu plecy, jej paznokcie zostawiały krwawe pręgi, a jej cipka pulsowała, bliska orgazmu.

– Spuszczam się, Paulinko! – warknął Jan, jego ciało zadrgało, gdy gorący strumień spermy zalał jej wnętrze, wypełniając ją po brzegi. Paulina doszła w tym samym momencie – jej cipka zacisnęła się na nim a orgazm wstrząsnął jej ciałem, wyrywając z gardła dziki krzyk. Jej soki zmieszały się z jego spermą, spływając po udach na blat stołu. Opadli na siebie, dysząc ciężko, zlani potem. Paulina, wciąż drżąca, spojrzała na Jana, jej policzki były zarumienione, a w oczach błyszczała nowa, dzika iskra.

– Co się z nami dzieje, Jasiu? – wyszeptała, jej głos był cichy, ale pełen fascynacji.

– Zmieniasz się, Paulinko – odparł, całując ją w czoło, jego dłoń wciąż spoczywała na jej nagim udzie.

– I chcę, żebyś poszła jeszcze dalej.

W kuchni unosił się zapach ich namiętności, pomieszany z wonią rozsypanych przypraw.

- Mam iść do księdza czy do sauny? - spytała Paulina.

  • Lubię 4
  • Zauroczenie 1
  • Wow! 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2025

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...