Skocz do zawartości
Dark

Ziarno pożądania

Rekomendowane odpowiedzi

Rozdział 1: Święta Paulina

Z pamiętnika Jana
„Kurwa, znowu to samo. Leżę obok Paulinki, mojej ślicznej blondyneczki, a kutas mi pęka z chcicy. Ona taka piękna – te loczki, te cycki, cholera, jak z romansidła – a w łóżku jak zakonnica. Chcę ją rżnąć, aż będzie krzyczeć, chcę widzieć, jak obcy faceci, stare, owłosione dziady, walą ją we wszystkie dziury. Śnię o tym, jak klęczy, a oni spuszczają się na jej buźkę. Ale ona? Ciągle ta sama śpiewka – tylko cipka, żadnych oralnych gierek, bo to „grzech”. Szlag mnie trafia, ale kocham ją, więc czekam. Kiedy moja święta Paulinka stanie się kurewką.”

 

W sercu Wadowic, gdzie bruk dudnił pod butami pobożnych, a kościelna wieża strzegła tradycji, Paulina i Jan żyli w pozornej harmonii. Paulina – 33 lata, 167 cm, 49 kg, z blond lokami opadającymi na pełne piersi rozmiaru D – była uosobieniem cnót. Jej uroda, niemal anielska, kontrastowała z surowością miasteczka. Pracowała jako masażystka w sanatorium, gdzie jej delikatne dłonie koiły ciała starszych pacjentów. Jan, jej mąż, nie podzielał jej wiary. Jego myśli krążyły wokół pragnień, które skrywał, choć w głębi duszy chciał, by Paulina je z nim dzieliła.

Ich sypialnia była pustynią namiętności, miejscem, gdzie miłość ustępowała mechanicznej rutynie. Tamtej nocy Paulina leżała na plecach, jej blond loki rozlały się na poduszce jak złote nici, a smukłe uda rozchyliły się niechętnie, jakby z obowiązku. Jan, nagi, z kutasem sztywnym i pulsującym, wszedł w nią bez ceregieli. Jej cipka, wilgotna, lecz ciasna, zdawała się opierać jego pchnięciom. Poruszał biodrami w jednostajnym, niemal fabrycznym rytmie, jego jądra obijały się o jej skórę z głuchym plaśnięciem. Nie było w tym żaru, tylko chłód obowiązku. Paulina wpatrywała się w sufit, jej dłonie spoczywały bezwładnie na prześcieradle, a pełne piersi, ledwo widoczne pod cienką koszulą, falowały lekko z każdym jego ruchem.

– Paulinko, maleńka, possij mnie – szepnął, jego głos chrypiał z pożądania, kutas drgał w niej, spragniony jej ust.
– Jasiu, nie – odparła ostro, jej ton świętoszkowaty, niemal jak z ambony. – To nie dla mnie.

Jej słowa były jak policzek. Jan zacisnął zęby, jego pchnięcia stały się szybsze, niemal wściekłe, ale wciąż puste. Spuścił się w niej szybko, jego sperma wypełniła ją ciepłem, ale Paulina leżała bez ruchu, jej oddech płytki, niespełniony. Zsunął się z niej, frustracja paliła mu gardło. Leżeli w milczeniu, ich ciała oddzielone niewidzialną barierą. Nawet wytrysk nie zmył pragnienia, by ją possać, by poczuć jej język na swoim członku, by zobaczyć, jak traci kontrolę. Paulina leżała bez ruchu, jej oddech płytki, jakby chciała, by to wszystko już się skończyło.

Leżeli w milczeniu, ich ciała oddzielone niewidzialną przepaścią. Paulina, wciąż rozgrzana, przesunęła dłonią po brzegu kołdry, jej smukłe palce drżały lekko, jakby walczyły z niewypowiedzianym pragnieniem.
– Jasiu, czuję, że czegoś ci brak – wyszeptała, jej głos miękki, ale pełen niepokoju. – Ty chcesz więcej, prawda?
Jan odwrócił się, jego oczy błysnęły w półmroku.
– Paulinko, chcę cię rżnąć, aż będziesz krzyczeć. Chcę widzieć, jak się otwierasz, jak bierzesz wszystko, czego ja chcę. Kurwa, chcę, żebyś była moja… moją... - nie dokończył.
Zacisnęła usta, jej wiara zbuntowała się przeciw jego słowom.
– To grzech, Jasiu. Nie mogę tak myśleć. Potrzebuję kogoś, kto mnie poprowadzi, ale nie ciebie, nie z tymi… brudnymi myślami. Pójdę do księdza Stefana. On zna odpowiedzi, których ty nie masz.
Jan uniósł brew.
– Ksiądz Stefan? Dobra, kochanie. Idź, porozmawiaj. Gorzej przecież nie będzie.

- Przestań! - powiedziała i odwróciła się do niego plecami.

  • Lubię 2
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Następnego dnia Paulina, ubrana w biały fartuch, który ciasno opinał jej szczupłą talię, pracowała w sanatorium. Materiał fartucha podkreślał jej smukłą sylwetkę, a dekolt, choć skromny, odsłaniał delikatny zarys jej pełnych piersi. Na stole do masażu leżał pan Kowalski, emerytowany nauczyciel, którego ciało, grube i niekształtne, przypominało dawno zapomniany posąg. Jego klatka piersiowa, porośnięta gęstymi, siwymi włosami jak mech, unosiła się i opadała z każdym oddechem. Oczy pana Kowalskiego, błyszczące chciwie, ślizgały się po jej ciele, śledząc każdy jej ruch, gdy rozsmarowywała oliwkę na jego skórze. Paulina, z blond lokami opadającymi na policzki, pochylała się nad nim, jej dłonie, delikatne, ale pewne, ugniatały jego ramiona.

– Masz ręce jak anioł, Paulina – mruknął pan Kowalski, jego głos miał lubieżny posmak, a wzrok zatrzymał się na jej ustach.

– Ale w oczach kryje sie coś więcej, co? Jakaś tajemnica, którą tylko prawdziwy mężczyzna mógłby odkryć.

Poczuła gorąco na karku, jej skóra zapłonęła pod jego spojrzeniem. Uśmiechnęła się sztywno, starając się zachować profesjonalizm, ale jego słowa wryły się w jej umysł jak zadra. Kontynuowała masaż, przesuwając dłonie wzdłuż jego ramion, czując, jak jego mięśnie napinają się pod jej dotykiem. Nagle jego szorstka dłoń, jakby przypadkiem, musnęła jej udo, przesuwając się w górę, tuż pod rąbek fartucha. Paulina cofnęła się gwałtownie, jej serce zabiło szybciej – z oburzenia czy podniecenia? Nie była pewna. Jej oddech przyspieszył, a w głowie zakiełkowała myśl, która ją przerażała i fascynowała zarazem.

– Panie Kowalski, proszę się skupić na masażu – powiedziała, jej głos był stanowczy, ale drżący.

– Och, skupiam się, Paulino. Skupiam się na tobie – odparł, jego usta wykrzywiły się w uśmieszku, który sprawił, że poczuła dreszcz.

– Jesteś jak obraz, który chce się dotknąć, poczuć pod palcami.Paulina zacisnęła usta, jej palce zacisnęły się mocniej na jego skórze, jakby chciała ukarać go za te słowa. Ale w jej wnętrzu coś kiełkowało, coś, co dotąd tłumiła. Skończyła masaż w milczeniu, jej myśli krążyły wokół jego dotyku, jego słów, a w jej wyobraźni pojawił się obraz – ona, na stole, z panem Kowalskim nad sobą, jego grube dłonie na jej ciele. Potrząsnęła głową, odpędzając wizję, ale ciepło między jej udami zdradzało, że jej ciało zareagowało inaczej. 

  • Lubię 3
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Wracając z pracy Paulina przekroczyła próg biura parafialnego, mieszczącego się za zakrystią. Pomieszczenie, skąpane w półmroku, pachniało woskiem i starymi księgami, a światło świec odbijało się w ikonach na ścianach. Ksiądz Stefan, mężczyzna po pięćdziesiątce, siedział za biurkiem, jego niebieskie oczy, głębokie jak jeziora, zatrzymały się na niej, gdy usiadła. Jej spódnica, skromna, lecz ciasno opinająca biodra, podsunęła się lekko, odsłaniając smukłe łydki. Paulina poprawiła ją nerwowo, czując, jak jego spojrzenie przeszywa ją na wskroś.

– Paulino, z czym przychodzisz – powiedział, jego głos był ciepły, lecz tchnął autorytetem, który sprawił, że jej serce zadrgało.

Usiadła sztywno, jej dłonie splotły się na kolanach, a blond loki zsunęły się na ramię. Z wahaniem zaczęła mówić, jej słowa płynęły powoli, jakby wyrywane z głębi duszy. Opowiedziała o chłodzie, który wkradł się między nią a Jana, o jego „grzesznych” pragnieniach, które ją przerażały – o jego prośbach, by była bardziej otwarta, by pozwoliła mu na rzeczy, które uważała za nieczyste. Mówiła o własnej pustce, o wierze, która ją trzymała, ale nie dawała odpowiedzi na pytania, które ją dręczyły.Stefan słuchał w milczeniu, jego palce splatały się na biurku, a spojrzenie, intensywne i niemal namacalne, zdawało się rozbierać ją warstwa po warstwie, jakby widział więcej, niż chciała ujawnić. Gdy skończyła, pochylił się lekko, jego głos zniżył się do hipnotycznego szeptu.

– Paulino, twoja kobiecość to dar od Stwórcy – zaczął, jego ton był jak miód, słodki, lecz lepki.

– Twoje ciało, ta świątynia, którą Bóg ci dał, nie jest przekleństwem, lecz błogosławieństwem. Męskość mężczyzny – jego siła, jego głód – to także dar. Nie bój się go przyjąć, nie bój się siebie. Otwórz się na to, co w tobie płonie, na to, co czyni cię żywą.

Zbliżył się, jego dłoń musnęła jej ramię, niby przypadkiem, ale ciepło jego palców pozostało na jej skórze jak piętno. Paulina zadrżała, jej oddech przyspieszył, a słowa księdza wnikały w nią, budząc coś, czego nie potrafiła nazwać.

– Twoje troski, Paulino, nie są grzechem – kontynuował, jego oczy błyszczały w półmroku. – Są wołaniem twojej duszy o wolność. Bóg stworzył cię, byś była pełna, byś doświadczała. Nie tłum tego. Zaufaj mi, pokażę ci drogę do prawdy o tobie samej.Przysunął się jeszcze bliżej, jego kolano otarło się o jej udo, a zapach jego wody kolońskiej zmieszał się z wonią kadzidła. Paulina poczuła, jak jej ciało reaguje – ciepło rozlało się w dole brzucha, a serce biło jak oszalałe. Skinęła głową, niezdolna do sprzeciwu, jej oddech był krótki, urywany.

– Dobrze, ojcze – wyszeptała, jej głos drżał – Zaufam.

- Przyjdź za tydzień.

Wstała, czując, że podłoga pod jej stopami jest mniej stabilna, niż się wydawało. Słowa Stefana rozbrzmiewały w jej głowie jak zaklęcie, a jego dotyk wciąż palił jej ramię. Wychodząc, rzuciła ostatnie spojrzenie na jego sylwetkę – szerokie ramiona, lekko pochylona głowa, oczy, które zdawały się wiedzieć o niej więcej, niż ona sama.

  • Lubię 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Paulina siedziała w skromnym salonie ich domu, otulona pledem, z książką w dłoniach. Na okładce widniał tytuł: „Duma i uprzedzenie” Jane Austen. Czytała o Elżbiecie Bennet i panu Darcym, o ich pełnych napięcia spotkaniach i niewypowiedzianych uczuciach. Słowa płynęły przed jej oczami, ale jej myśli były gdzie indziej. Zamiast skupić się na subtelnych zalotach literackich bohaterów, czuła, jak jej własne ciało reaguje na coś bardziej pierwotnego. Zamknęła książkę, odkładając ją na stolik, i spojrzała w okno, za którym zapadał zmrok.

Drzwi wejściowe trzasnęły, zwiastując powrót Jana. Wszedł do salonu, zdejmując kurtkę, jego twarz była zmęczona po dniu pracy, ale oczy rozjaśniły się na jej widok.
– Paulinko, jak ci minął dzień? – zapytał, siadając obok niej na kanapie.
Wyprostowała się, jej dłonie mimowolnie zacisnęły się na brzegu pledu.

– W sanatorium był pan Kowalski – zaczęła cicho, jej palce nerwowo ściskały brzeg pledu. – Znowu próbował ze mną flirtować. Mówił, że mam piękne oczy i… że chciałby mnie lepiej poznać.

Jan spojrzał na nią, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Pochylił się bliżej, kładąc dłoń na jej ramieniu.

– Nie dziwię mu się, Paulinko. Jesteś piękna, atrakcyjna. Każdy mężczyzna by cię chciał. Dlatego ja jestem takim szczęściarzem, że cię mam – powiedział, jego głos brzmiał ciepło, ale w jego oczach mignęło coś trudnego do odczytania.

Paulina spuściła wzrok, czując, jak jej policzki płoną.

– Jasiu, to nie jest odpowiednie – mruknęła, ale jego słowa wciąż dźwięczały jej w uszach, budząc w niej sprzeczne emocje.

 

Tej nocy, Paulina włożyła swoją bawełnianą piżamę – wygodne spodnie i bluzę, które otulały jej ciało miękką tkaniną. Położyła się do łóżka i przytuliła do Jana, który już spał. Jego ciepło i równy oddech były znajome, uspokajające, ale sen nie nadchodził. Jan spał obok, jego miarowy oddech wypełniał pokój, Paulina leżała z szeroko otwartymi oczami. Ciemność zdawała się pulsować wokół niej, a w jej umyśle zaczęły pojawiać się obrazy, których nie mogła odpędzić. Pan Kowalski – jego grube, natarczywe dłonie na jej skórze, jego uśmiech, który obiecywał coś zakazanego. Potem ksiądz Stefan – jego przenikliwe, niebieskie oczy, głos pełen ciepła, ale i władzy, gdy mówił o ogniu w jej duszy. Te dwie postaci splatały się w jej myślach, budząc w niej gorąco, którego nie potrafiła stłumić. Oddech Pauliny przyspieszył, gdy jej wyobraźnia zaczęła malować obrazy – Kowalski, jego natarczywe dłonie na jej ciele, jego usta szepczące komplementy. Jej biodra poruszyły się lekko, starając się nie zakłócić snu męża.

Jej dłoń wędrowała po brzuchu, niżej, wsunęła się pod spodnie, gdzie czekała na nią wilgoć. Była mokra, bardziej, niż chciała przyznać. Palce znalazły łechtaczkę, pulsującą i wrażliwą, i zaczęła ją pieścić – najpierw delikatnie, okrężnymi ruchami, ale szybko jej dotyk stał się bardziej zdecydowany. Wsunęła dwa palce w siebie, głęboko, czując, jak jej cipka zaciska się wokół nich. Biodra poruszyły się instynktownie, podążając za rytmem, który narzucało jej ciało.

W jej głowie rozegrała się scena – Kowalski, jego nagi tors, gruby, sterczący kutas, gotowy, by ją possiąść. Potem ksiądz Stefan, w sutannie, ale z dłonią na jej karku, prowadzący ją ku grzechowi. Jęknęła głośniej, jej palce poruszały się szybciej, wbijając się w nią z siłą, która niemal bolała. Wyobraziła sobie, jak Kowalski wchodzi w nią od tyłu, a Stefan wypełnia jej usta – dwa ciała, dwa pragnienia, walczące o nią w jej własnej fantazji.

Orgazm przyszedł nagle, jak fala gorąca, rozlewając się po jej ciele. Jej uda zadrżały, soki spłynęły po palcach, zostawiając je lepkie i ciepłe.

Leżała chwilę nieruchomo, wsłuchując się w oddech Jana, a potem zamknęła oczy. Zasnęła, przytulona do męża, ale niepewna, czy to, co czuła, było ulgą, czy nowym ciężarem na sercu.

  • Lubię 4

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Rozdział 2. Poczwarka.

Dzisiejszy dzień był jak pieprzony rollercoaster. Paulinka wróciła z sanatorium z tym błyskiem w oku – jak wtedy, gdy pierwszy raz wsadziłem jej rękę pod sukienkę, a ona mówiła, że to grzech. Opowiadała o Kowalskim, jak ją komplementował, a ja, cholera, miałem ochotę rozwalić stół. Ale nie. Powiedziałem, że się nie dziwię, bo jest piękna, że każdy facet chciałby ją przelecieć. I to prawda – moja Paulinka to anioł z cyckami, które śnią mi się co noc. Ale coś w niej pęka, czuję to. Wieczorem, gdy spałem, obudziłem się i widziałem, jak się dotyka pod kołdrą. Jej ręka chodziła, a ona cicho pojękiwała. Kurwa, kutas mi stanął od razu. Chcę, żeby ta nowa Paulinka była moja – żeby dawała mi dupy, jak nigdy wcześniej, i żeby opowiadała, jak inni ją walą. Niech się pieprzy, z kim chce, byle wracała do mnie.

 

Paulina stała w półmroku sali zabiegowej sanatorium, gdzie mdłe światło lampy odbijało się w jej blond lokach, tworząc wokół nich złocistą aureolę. Biały fartuch, ciasno zapięty na jej smukłej talii, podkreślał krągłość bioder i pełne piersi, które falowały lekko przy każdym oddechu. Przed nią, na stole do masażu, leżał pan Kowalski – jego potężne, tłuste ciało, pokryte siwymi włosami, wyglądało jak sylwetka wieloryba wyjęta z pradawnych opowieści. Był w nim jednocześnie magnetyzm, coś pierwotnego, co jednocześnie budziło lęk i kusiło, jak mrok, który czai się w ludzkiej duszy. Jego oczy, głębokie i błyszczące, wodziły po jej sylwetce z nieskrywaną chciwością, gdy smarowała dłonie oliwką, przygotowując się do masażu.

– Gotowy, panie Kowalski? – zapytała cicho, a jej głos, choć miękki, zadrżał, jakby przeczuwała, że przekraczają niewidzialną granicę.

– Z tobą, Paulino, zawsze – odpowiedział, a jego usta wygięły się w uśmiechu, który sprawiał, że jej serce zabiło mocniej.

– Te ręce… delikatne jak u anioła, ale czuję w nich coś więcej. Coś, co nie daje spokoju.

Uśmiechnęła się, tym razem bez zwykłej rezerwy, czując, jak jego słowa rozpalają w niej drobną iskrę. Położyła dłonie na jego ramionach, zaczynając masaż – jej palce ślizgały się po napiętych mięśniach, a oliwka lśniła na jego skórze jak płynne złoto. Ich rozmowa płynęła leniwie, niczym taniec pełen niedopowiedzeń.

– Pan to zawsze wie, co powiedzieć – szepnęła, pochylając się tak blisko, że jej oddech musnął jego ucho.

– A ty, Paulino, masz w sobie zagadkę – odparł, jego głos obniżył się do gardłowego pomruku. – Tajemnicę, którą każdy chce rozwikłać. Nie powiesz mi, że tego nie czujesz.

Zadrżała, ale nie przerwała. Jej dłonie pracowały rytmicznie, a w głowie rozbrzmiewały echa opowieści, romansów które czytała. Nie tak to powinno wyglądać.. Czy ona rzeczywiście skrywała w sobie  coś mrocznego, co czekało na wyzwolenie pod tym dotykiem? Kowalski uniósł głowę, a jego spojrzenie przeszyło ją jak sztylet.

– Wiesz, Paulino, plecy już mi nie dokuczają. Ale brzuch… i klata… tam by mi się przydało. Poproszę.

Przełknęła ślinę, jej dłonie zawisły w powietrzu. W pamięci mignęły jej słowa księdza Stefana, zasłyszane kiedyś w kazaniu: "Otwórz się na to, co w tobie żyje". Skinęła głową, ledwie słyszalnie szepcząc:

– Dobrze, spróbuję. Przesunęła dłonie niżej, rozsmarowując oliwkę na jego brzuchu – twardym, unoszącym się ciężko pod jej palcami. Potem przeszła na klatkę piersiową, czując szorstkość siwych włosów i ciepło jego skóry. Byli tak blisko, że jej biodro ocierało się o krawędź stołu, a jego oddech owiewał jej szyję, gorący i wilgotny. Napięcie między nimi narastało, jak niewidzialna pajęczyna oplatająca ich ciała. Ręcznik na jego biodrach napiął się wyraźnie, zdradzając erekcję – pulsującą, żywą, niemal prowokującą. Paulina odwróciła wzrok, udając, że tego nie widzi, ale jej policzki zapłonęły, a w dole brzucha rozlało się gorąco. Kowalski zaśmiał się cicho, jego głos brzmiał jak odległy grzmot.

– Spójrz na siebie, Paulino. Ta talia, te loki jak płynne złoto, ta twarz… i te piersi, cholera, takie pełne, że człowiek zapomina, jak oddychać – powiedział, a jego ton balansował na krawędzi bezczelności, choć w oczach miał szczerość, która ją rozbrajała.

– Jesteś jak z baśni, ale nie tych niewinnych.

Zamarła, jej dłonie znieruchomiały nad jego ciałem. Jego słowa były jak pieszczota, która wnikała pod skórę, budząc w niej dreszcz. Nim zdążyła odpowiedzieć, jego szorstka dłoń, ciepła i śliska od oliwki, wsunęła się między jej uda, muskając wewnętrzną stronę przez cienki materiał fartucha. Paulina wzdrygnęła się, oburzenie zapłonęło w jej piersi, ale ciało zdradziło ją – nogi rozchyliły się odrobinę, jakby zapraszały do dalszej śmiałości.

– Panie Kowalski, proszę! – syknęła, odsuwając się gwałtownie. Jej oczy błysnęły gniewem, ale w głosie czaiła się niepewność.Uśmiechnął się, niewzruszony, a jego dłoń zawisła w powietrzu, jakby wciąż ją przyzywał.

– Paulino, nie walcz z tym. Czujesz to samo, co ja. Spróbuj – powiedział, wskazując wzrokiem wybrzuszenie pod ręcznikiem. – Nie bój się tego, kim jesteś.Jej oddech przyspieszył, serce waliło jak oszalałe. W głowie kłębiły się myśli – wstyd, zakazane pragnienia, ale i ciekawość, która paliła ją jak ogień. Zadrżała, a potem, jakby pchnięta niewidzialną siłą, jej dłoń powoli wsunęła się pod ręcznik. Palce natknęły się na jego kutas – gruby, twardy, gorący, pulsujący pod jej dotykiem jak żywa istota. Kowalski jęknął cicho, a ona cofnęła rękę, jakby się sparzyła. Twarz jej płonęła, ale w oczach zamigotało coś dzikiego, pierwotnego.

– Wystarczy – warknęła, odwracając wzrok, choć jej głos drżał, zdradzając burzę w jej wnętrzu.

Kowalski usiadł na stole, ręcznik ledwie zasłaniał jego nagość. Zaśmiał się, patrząc na nią z ukosa.

– Paulino, nie uciekniesz od tego. Przyjdź wieczorem do sauny. Tam dokończymy… rozmowę. Rzymianie wiele spraw załatwiali w saunach.

Pokręciła głową, jej ton był ostry, ale chwiejny.

– Nie, panie Kowalski. Za kogo pan mnie ma?!

Zebrała swoje rzeczy i ruszyła do drzwi, czując, jak jej ciało drży – z gniewu, z zakłopotania, ale też z pożądania, które kiełkowało w niej jak ziarno prawdy. Wiedziała, że ten mrok, który w niej wzbierał, nie da się już stłumić. Wyszedłszy na korytarz, oparła się o ścianę, zamykając oczy. Paulina zacisnęła pięści, czując, że jej własna prawda, choć przerażająca, jest coraz bliżej powierzchni.

  • Lubię 2

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2025

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...