Skocz do zawartości
Uległy_Wwa

Pani prezes

Rekomendowane odpowiedzi

Chciałbym byście mnie poznali i to w jaki sposób postrzegam uległość i dominację, więc postanowiłem napisać opowiadanie, które choć trochę przybliży was do mnie.

 

 

Pani Prezes

 

Zostałem wyrwany ze snu telefonem z pracy - Mateusz, przyjedź mamy pożar - rozemocjonowany głos w słuchawce nie chciał zdradzić szczegółów tylko kładł nacisk na pośpiech.

I po leniwej niedzieli, westchnąłem. Wsiadłem w samochód i po 30 minutach stałem u bram fabryki.

 

W środku prawie nikogo nie było oprócz kliku osób nadzorujących zautomatyzowaną produkcję.

 

Janek czy wiesz jaki jest dzisiaj dzień?

 

Lecz ten bez słowa wskazał palcem stojąca nieopodal wielką maszynę

 

Jesteśmy ugotowani, zepsuła się - powiedział to głosem od którego przeszły mnie ciarki. Wiedziałem co to oznacza. Terminy i tak były napięte a realizowaliśmy wielki międzynarodowy projekt.

Nikt, powtarzam nikt, nie odbiera telefonu, jesteś pierwszą osobą do której udało mi się dodzwonić - poinformował mnie Janek - co robić?

 

Odpowiedź nie była prosta, w naszym kraju nie było jeszcze specjalistów wykwalifikowanych w naprawach tak nowoczesnego sprzętu, fabryka dopiero szukała odpowiedniej osoby.

 

Jest jeden facet z Czech, spróbuję do niego zadzwonić - powiedziałem to wyciągając telefon z kieszeni.

Dobra, pomoże nam - powiedziałem po chwili, ale muszę po niego jechać, biorę samochód firmowy i lecę.

 

Mateusz, dyrekcja idzie - wyrwał mnie z za biurka głos jednego z kolegów. Był poniedziałek rano, przyczaiłem się w jednym z biur na terenie fabryki by trochę odespać wczorajszą podróż. Jako kierownik niższego szczebla nie miałem za dużo do roboty oprócz nadzorowania kilkunastu osób. Wprawnie wmieszałem się w tłum pracujących osób oczekując wyjścia zwierzchników.

 

Zaszczyciła nas wizytą sama pani prezes ze swoją świtą. Nerwowo okrążali ją jej asystenci, dyrektorzy wyższego stopnia i sam Bóg wie kto jeszcze, kłaniając się jej niemal w pas.

Nigdy nie widziałem jej na żywo. Z tego co wiem była przed czterdziestką lecz uroda jej nie zdradzała wieku, kto bogatemu zabroni wyglądać młodo pomyślałem z przekąsem.

 

Nagle wszystkich oczy skierowały się ku mnie - to on! - usłyszałem z oddali czując narastający niepokój. Pani prezes spojrzała na mnie, lecz jej twarz nie zdradziła żadnych emocji. Jej zielone błyszczące oczy podkreślał subtelny makijaż i butelkowa suknia w której wygladała jakby wróciła przed chwilą z eleganckiego przyjęcia. Kasztanowe, z jaśniejszymi refleksami lekko pofalowane włosy opadały jej na ramiona nadając jej jakieś lekkości. Jej wzrok utrzymał się chwilę na mnie po czym odwróciła się z gracją kogoś kto nigdy się nie śpieszy ale zawsze zdąża na czas i odeszła.

 

Kilka godzin później zostałem wezwany do jej biura. Nie powiem, wzbudziło to we mnie ogromny niepokój, potrzebowałem tej pracy. Czy zrobiłem coś nie tak? Może pochopnie podjąłem samodzielną decyzję, ale przecież ona uratowała produkcję.

 

Minąłem ochronę kierując się do eleganckiego gmachu. Jej biuro znajdowało się na ostatnim piętrze, które wyglądało jak wnętrze luksusowego hotelu z czymś jakby recepcją tuż za wejściem. Asystentka kazała iść za sobą prowadząc mnie do dużych dwuskrzydłowych drzwi. Uchyliła jedno skrzydło i kazała mi wejść do środka. Czując jak oddech mi przyśpiesza a serce zaczyna mocniej bić powoli wszedłem.

 

Biuro jest przestronne, minimalistyczne, ale z kobiecą nutą. Jasne światło wpada przez panoramiczne okno, przesuwając się po lśniącym parkiecie. W powietrzu unosi się zapach egzotycznych kwiatów i czegoś ciepłego, zmysłowego – może wanilia, może skóra. Z wnętrza bije chłód luksusu, ale gdzieś pod nim tli się ciepło, którego nie sposób zignorować.

 

Dzień dobry, pani prezes… Przepraszam, że przeszkadzam, ale kazali mi tu przyjść…

 

Wzrok Diany powoli unosi się znad kartki. Ma na sobie dopasowaną suknię z jedwabiu w kolorze burgundu, która subtelnie podkreśla linię ramion i talię. Tkanina delikatnie porusza się przy każdym jej ruchu. Oczy ma spokojne, ale ich spojrzenie...

 

Dzień dobry, panie Mateuszu.
Proszę… usiąść.

 

Siadam bez słowa, czuje jak mam sucho w ustach a ciało sztywnieje. Czekam na wiadomość, że kończę pracę w firmie.

 

Jeśli chodzi o ten wyjazd do Czech… Diana przerwa mi uniesieniem dłoni.

 

Nie odpowiada od razu. Wstaje. Jej ruchy są powolne, płynne. Podchodzi do okna. Suknia opina się lekko na biodrach, kiedy odwraca się w moją stronę. W dłoni trzyma filiżankę kawy, którą upija ledwie zauważalnie.

 

Zauważyłam coś innego niż błędy.

Pan… obserwuje uważnie. Ale nie mówi wiele.

To… rzadkie. I… ciekawe.

 

Zbliża się z powrotem do biurka. Kiedy przechodzi obok mnie, czuję zapach jej skóry, ciepły i głęboki, niemal nieuchwytny. Moje dłonie leżą nieruchomo na kolanach – czuję, że nawet najmniejszy ruch mógłby być... zbyt głośny.

 

Chcę, żeby został pan moim osobistym asystentem.

 

Milczę, nie wiem czy mam to traktować jako żart. Odnoszę wrażenie że słyszę własne tętno.

 

Ja? Ale… ja nie… znaczy, nie wiem, czy…

Czy pani na pewno…

 

Diana (z lekkim uśmiechem):
Tak. Pan. Wiem, co robię.

Podchodzi do biurka, wyciąga mały notesik – skórzana oprawa, lekko wytarta. To nie jest zwykła praca. Są rzeczy, których nie powierzam nikomu. I może przyjdzie taki dzień, że zrozumie pan dlaczego. Ale na razie… proszę mi zaufać.

 

Ja? Ale… dlaczego ja?

 

Nie odpowiada od razu. Zamiast tego siada powoli w swoim fotelu. Zakłada nogę na nogę – z gracją, której nie sposób nie zauważyć. Patrzy na mnie. Intensywnie. Bez uśmiechu, ale z czymś… innym. Cisza między nami jest cięższa niż słowa.

 

Zaufanie to nie jest decyzja.

To... wyczucie.

A ja panu ufam.

 

Wyciąga ku mnie notes – skórzany, z postrzępionymi rogami, jakby należał do niej od lat. Kiedy moje palce muskają jego krawędź, przez ułamek sekundy dotykamy się dłonią. Niby przypadkiem. Ale oboje wiemy, że to nie przypadek.

 

Po chwili ciszy Diana odchyla się lekko w fotelu. Jej spojrzenie łagodnieje, jakby zsunęła na moment maskę chłodnej prezeski.

Powoli, prawie szeptem mówi - Dziś nie wracam do domu.
Jest pewien wieczór, który muszę spędzić z dala od… przewidywalności.

 

Wstaje, bierze płaszcz z oparcia fotela. Długi, jasny kaszmir. Bez zbędnych gestów – spogląda się w moją stronę.

 

Chodź. Pokażę ci, co znaczy być naprawdę blisko decyzji.
Bez korytarzy. Bez świadków.

Zanim zdążyłem zapytać – jest już przy windzie. Jej kroki są ciche, ale zdecydowane. Jakby ta noc była zaplanowana. Albo – jakby planowała ją właśnie teraz.

 

Jedziemy w milczeniu. Diana siedzi z tyłu a ja obok kierowcy. Nie rozmawia, nie patrzy na telefon. Przez przyciemniane szyby widać światła miasta. W aucie gra coś delikatnego – może Satie, może stłumione jazzowe piano. Przypadkowo moje spojrzenie spotyka się z jej w lustrze wstecznym. Nie ucieka wzrokiem.

 

Mówi półgłosem - Władza nie dzieje się w gabinetach. Dzieje się tam, gdzie kończą się reguły.

 

Samochód zatrzymuje się pod hotelem La Tosca. Obsługa wie, kim ona jest – nikt nie pyta o nazwisko. Jestem prowadzony prywatną windą na ostatnie piętro. Ona idzie przodem.

 

Nie dziękuj. Jeszcze nie.
To nie awans. To próba.

 

Rozdzielamy się. Concierge prowadzi mnie do apartamentu położonego tuż obok apartamentu Diany. Odświeżam się. W głowie pojawia mi się tysiąc myśli. Czuję się jakbym wpadł w jakiś wir, który zaczął mnie pochłaniać jakbym tracił kontrolę nad własnym życiem. Z zamyślenia wyrywa mnie pukanie.

 

Concierge, miły uprzejmy, milczący prowadzi mnie do części mieszkalnej w której przebywa Diana. Po chwili zamyka za mną drzwi.

 

Spoglądam na nią z lekkim niedowierzaniem. Stoi przy dużym oknie, z kieliszkiem białego wina w dłoni. Tym razem ma na sobie jedwabny szlafrok w odcieniu gołębiego szaro-błękitu, luźno przewiązany. Jej włosy są rozpuszczone – rzadki widok - miękko zmysłowo opadają na ramiona.

 

Od dziś będziesz tu mieszkał - oznajmia głosem nie przyjmującym sprzeciwu.

 

Wskazuje ręką przeszklone drzwi po lewej. Tam jest twój apartament. Przestrzeń elegancka, ale wyraźnie mniejsza. Wszystko urządzone pod klucz, pachnie nowością. Między naszymi pokojami – tylko korytarz, który może być zamknięty... ale nie musi.

 

Będziesz mi potrzebny o różnych porach. Rano. Późnym wieczorem. W nocy czasem też – z powodu stref czasowych, oczywiście.

 

Kiedy mówi „w nocy”, jej wzrok na ułamek sekundy zatrzymuje się na tobie z czymś trudnym do odczytania. Cień uśmiechu. Może prowokacja. Może gra.

 

Oczywiście… jeśli taka jest potrzeba - odpowiadam

 

To nie kwestia potrzeby, Mateuszu.
To kwestia… bliskości. Zaufania.
Czy ty potrafisz być blisko bez zadawania zbyt wielu pytań?

 

Klucz masz już w kieszeni.

Dobranoc. Ale nie zbyt głęboko, proszę.

 

Po symbolicznym drinku Diana odprowadza mnie do mojego pokoju – tego „asystenckiego”, przylegającego do jej apartamentu. Zanim sięgnąłem po klamkę, zatrzymuje się tuż za mną. Jej głos – niższy niż zwykle – niemal dotyka mi karku.

 

Czasem nie chodzi o to, by coś robić.

Czasem wystarczy być obecnym, kiedy dzieje się coś... wyjątkowego - szepcze.

 

Drzwi do jej apartamentu zostają uchylone. Wchodzę do siebie, ale nie zamykam drzwi. Coś mi mówi, żebym tego nie robił.

 

Godzinę później. Cisza w hotelu. Światło z jej pokoju nadal sączy się przez uchylone drzwi. W moim pokoju – ciemność. Leżę, nie mogąc zasnąć. I wtedy…

 

Cisza zostaje przerwana. Nie słowem. Dźwiękiem. Metaliczny zgrzyt. Potem rytmiczny, skórzany trzask – zbyt miękki, by być przypadkiem. Dźwięk, który nie pasuje do niczego „służbowego”. Do niczego „normalnego”.

Z łóżka widzę skrawek jej pokoju. Lustro. Kąt sofy. Cień.

 

I nagle dobiega mnie śmiech. Niski, kobiecy, przesiąknięty rozkoszą i czymś nienazwanym. Nie brzmi jak Diana, którą “znam” – a jednak jestem pewien, że to ona.

Przyglądam się lecz nie widzę niczego wyraźnie. Tylko zarys. Sylwetkę w pozycji niedwuznacznej. Coś – ktoś? – klęczy. Czyjaś dłoń spoczywa na karku. Jej? Cudza? Nie jestem pewien.

 

I wtedy… ona spogląda w moją stronę. Bez zdziwienia. Bez zawstydzenia. Patrzy tak, jakby wiedziała, że patrzę – i chciała tego.

I tylko jedno słowo, szeptane, jakby do siebie – ale wystarczająco głośno, bym usłyszał


Obserwuj. Nie mów nikomu…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  • Lubię 4
  • Kwiatek 1
  • Dziękuję 1

Skopiuj link do postu


Odnośnik do odpowiedzi

Cuckoldplace Poland © 2007 - 2025

Jesteśmy szanującym się forum, istniejemy od 2007 roku. Słyniemy z dużych oraz udanych imprez zlotowych. Cenimy sobie spokój oraz kulturę wypowiedzi. Regulamin naszej społeczności, nie jest jedynie martwym zapisem, Użytkownicy stosują się do zapisów regulaminu.

Cookies

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.

Polityka Wewnętrzna

Nasze Forum jest całkowicie wolne od reklam, jest na bieżąco monitorowane oraz moderowane w sposób profesjonalny przez ekipę zarządzającą. Potrzebujesz więcej informacji? Odwiedź nasz Przewodnik. Jednocześnie przypominamy, że nie przyjmujemy reklamodawców. Dziękujemy za wizytę i do zobaczenia!

×
×
  • Dodaj nową pozycję...